„Ćwierć
wieku Silmeardą władać będzie puste naczynie, unicestwiając tych, którzy zwani
są bractwem. Lecz 20 lat przed wielkim Beltane, gdy srebrny glob zrówna się z
ognistą gwiazdą a zima dobiegnie końca na świat przyjdzie dziecko żywiołów
zrodzone z dwóch światów, aby scalić to, co ma chronić przed ostatecznym
końcem.
Gdy
zapłoną ognie Bela zniewolony przyjaciel stanie się wrogiem a wojownik pozbawi
życia zdrajczynię i jako prawowity dziedzic zasiądzie na tronie”
***
-
Rozmowa, potrzebuję zwyczajnej rozmowy o niczym, inaczej zwariuję w tym domu
wariatów!- zawołała Sottile wbiegając do archiwum zręcznie lawirując pomiędzy
regałami.- Nie mów, że tobie też zaczynam działać na nerwy!- powiedziała
zaglądając za następną półkę.- W ostateczności możemy razem pomilczeć. No
naprawdę Arien, nie przypuszczałam, że dożyję chwili, gdy będziesz się
zachowywać jak dziecko- zaśmiała się podchodząc do stojącego pod oknem stolika,
na którym leżała stara książka.
Na
oparciu krzesła wisiała charakterystyczna granatowa peleryna i sztylet w
skórzanym futerale, który odziedziczyła po ojcu a z którym nigdy się nie
rozstawała.
-
Arien?- coraz bardziej zdenerwowana zaczęła przyglądać się zniszczonemu
woluminowi.. Pogładziła wystające ze środka resztki nierównego papieru wyglądające
jakby ktoś w pośpiechu wyrwał kilka stron. Zdezorientowana zmarszczyła czoło,
coś się nie zgadzało. Znały się z Arien krótko, ale była pewna, że dziewczyna
nie zniszczyłaby w ten sposób cennego dzieła. Zawołałaby ich tutaj albo
zapisała na kartce konkretne informacje, jeśli znalazłaby coś dziwnego.
Napędzana poczuciem niepokoju wybiegła z archiwum potykając się o za długą
suknię. Na zewnątrz wśród setek śladów ludzkich stup dostrzegła te najświeższe,
kształtem i wielkością przypominające te mogące należeć do jej przyjaciółki.
Poprowadziły ją na skalne urwisko, rozciągające się tuż za murami. Ślady były
tu wyraźniejsze, ale było ich więcej, jakby przyszły tu przynajmniej dwie
osoby. Choć to dziwnie zabrzmi sprawiały wrażenie jakby były nerwowe, z gatunku
takich, które można zostawić w trakcie szarpaniny. Kątem oka zauważyła leżącą
na ziemi chusteczkę. Gdy ją podniosła poczuła nieprzyjemną woń chloroformu.
Przebiegła przez furtkę w murze i wpadła wprost na roześmianego Natea i
Carneya.
-
Sottile? Stało się coś?- spytał ten drugi z wyrazem niepokoju.
-
Arien… Myślę, że ktoś ją porwał- zaczęła szlochać rejestrując jednocześnie
zmianę, jaka zaszła w Nathanielu. W jednej chwili z miłego chłopaka, z którym
możesz o wszystkim porozmawiać przeobraził się w wojownika.
*
Gdyby
nie wiecznie opanowana Irvette niewątpliwie na wieść o zniknięciu Arien w Caer
Derwen zapanowałby chaos. Nie stało się tak tylko, dlatego, że poza nią
Nathanielem, Sottile, Gail i Carneyem nikt nie został w całą sprawę
wtajemniczony.
-
Jak to się wszystko mogło stać?- spytała przywódczyni Arterian rozcierając
sobie skronie.- Jak mogliśmy dopuścić, żeby w nasze szeregi wkradł się zdrajca?
-
Poczuliśmy się zdecydowanie za bezpiecznie. Ucieczkę z podniebnej kryjówki
uznaliśmy za małe zwycięstwo i to uśpiło naszą czujność. To, że jest wśród nas
szpieg przyjęliśmy do wiadomości, ale poza tym nie zrobiliśmy nic, aby
dowiedzieć się, kto nim jest.- stwierdził Carney.
-
Niektórzy stali się bardziej nerwowi i nie potrafili przejść spokojnie na drugą
stronę ulicy, ale to nie wystarczyło- dodała rudowłosa Gail
-
Nie patrzyliśmy w tą stronę, w którą powinniśmy.- powiedział Nate odwrócony do
wszystkich plecami i obserwujący przez okno niczego nie świadomych ludzi.- Na ziemi jest takie powiedzenie „najciemniej
jest zawsze pod latarnią”.
-
Co masz na myśli?- spytała Sottile ze swojego miejsca obok Carneya.
-
Och myślę, że tak naprawdę każdy mniej lub bardziej przeczuwał, kto jest
szpiegiem- powiedział obracając się do nich z twarzą niezdradzającą żadnych
emocji- Irvette? Może nas oświecisz?
-
Ja… - spuściła wzrok przygnieciona ciężarem osądzającego spojrzenia chłopaka.
-
Nagle strach cię obleciał? Skoro tak to ja to powiem. Intruzem, szpiclem,
kretem czy jak chcecie go sobie nazywać, jest brat obecnej tu Irvette, czyli
nie kto inny jak Hagen.
-
Niemożliwe!- krzyknęła Gail piskliwym głosem.
-
Nie czekaj, on może mieć rację. Hagen ostatnio zachowywał się coraz dziwniej,
przepadał na wiele godzin a później pojawiał się niewiadomo skąd. Próbowałem go
znaleźć, ale nikt go od rana nie widział.- Carney miał taki wyraz twarzy jakby
doszedł do rozwiązania wyjątkowo skomplikowanej zagadki.
-
Dobrze, ale to jeszcze nie powód, żeby go oskarżać- stwierdziła Sottile
spokojniejszym tonem niż inni.
-
W takim razie, z łaski swojej, wytłumacz mi proszę jedną rzecz. Dobrze wiemy,
że jakiś czas temu on i Arien płynęli jednym statkiem gdzie uzdrowiła jego
córkę. Gwardia królowej, żeby się jej pozbyć wyrzuciła ją za burtę. Jeden
problem mieli z głowy. Ale czy kiedykolwiek z was słyszał, żeby ktoś, kto
korzystał z pomocy ludzi posługujących się magią nie został ukarany? No chyba
nie. A ty Carney, też tam wtedy byłeś. Co się stało po tym, jak Arien
wylądowała w morzu?
-
Poza tym, że zabrali Hagena pod pokład nie wiem, co się z nim działo do końca
rejsu. Małą Orube zajęła się jakaś starsza kobieta- chłopak zmarszczył w
skupieniu brwi, ale nie mógł sobie nic przypomnieć.
-
Myślałby kto, że powinieneś znać każdy najmniejszy szczegół- wszyscy
zgromadzeni odwrócili się na dźwięk głosu Ghoba, który nonszalancko opierał się
o futrynę drzwi.- Tak tak wiem, to było dawno bla bla bla. Po sprawie, mleko
się rozlało.
-
Jak możesz być taki… Nie możemy jej zostawić na pewną zrobić na pewną śmierć.-
Nate znalazł się obok nowoprzybyłego w ułamku sekundy.
-
Już się tym zająłem- podniósł rękę w uspokajającym geście.- Nic sam nie
zdziałam i musisz mi pomóc, jak wy wszyscy.
-
Kiedy? Kiedy wyruszamy?
-
Musimy się przygotować no i potrzebuję trochę czasu żeby…
-
Nie mamy czasu- chłopak przerwał mu i wybiegł z pokoju wprawiając w ruch
zasłonę z drewnianych koralików.
*
Sottile
weszła na najwyższą wieżę drewnianego zamku. Tak jak przedtem szukała
towarzystwa Arien tak teraz ciała pobyć przez kilka chwil sama. Wychyliła się
przez okno gdzie porywisty wiatr rozwiewał jej włosy.
-
To wszystko staje się coraz bardziej pokręcone- wyszeptała cicho, gdy wyczuła,
że nie jest sama.
-
Dosyć oględnie to ujęłaś-stwierdził Carney, gdy stanął obok.- Myślisz, ze plan
twojego ojca wypali?
-
Ghob bywa szalony, ale nie naraziłby nas na zbędne niebezpieczeństwo. Mam
nadzieję.
-
Wszystko będzie dobrze. Musi być- uśmiechnął się ciepło zakładając jej za ucho
niesforny kosmyk włosów.- Martwię się tylko o Natea. Oby nie zrobił nic głupiego.
-
Może się zachowywać jak wariat, ale będzie grzeczny i nie zrobi nic, co w jakiś
sposób mogłoby ją skrzywdzić, bo ją kocha.- zaśmiała się na zdezorientowaną
minę Carneya.- Wy mężczyźni potraficie być naprawdę ślepi.
-
No cóż bywa i tak- niechętnie przyznał jej z uśmiechem spoglądając na ich
splecione dłonie.
*
Gdy
się obudziła otaczała ją nieprzenikniona ciemność, którą rozpraszała księżycowa
poświata wpadająca przez niewielkie, zakratowane okienko umiejscowione tuż pod
sufitem. Próbowała podnieść się z zimnej kamiennej podłogi, ale zakręciło się
jej w głowie i z ciężkim westchnieniem zwinęła się w kłębek. Zaczęła się
zastanawiać, dlaczego akurat Hagen, którego siostra była przywódczynią
Arterian, okazał się zdrajcą. Analizował niemal każde słowo, jakie wymienili ze
sobą i nagle wszystko stało się jasne. Przypomniała sobie, jak mówił o tym, że
po wydarzeniach na statku został wypuszczony na wolność bez żadnych
konsekwencji. Kłamał albo inaczej, powiedział tylko część prawdy. Gwardia
królowej musiała go czymś szantażować, ale się nie zgodził. Wtedy zabrali go do
samej władczyni a ta już się postarała, żeby zmienił zdanie. Była niemal pewna,
że gdyby chodziło tylko o niego ponownie by się sprzeciwił. Gdyby była na jego
miejscu, co by było najważniejsze, bez czego nie mogłaby żyć, bo strata byłaby
tak bolesna? Przed oczami stanęła jej twarz dziewczynki okalona blond lokami.
To musiało mieć coś wspólnego z jego córką. Zamknęła oczy próbując powstrzymać
napływające do nich łzy. Co się stanie z jej przyjaciółmi, z Natem, jeśli nie
przeżyje? Co się stanie, gdy pod wpływem tortur wyjawi tak pilnie skrywane
tajemnice rebeliantów? Musi się stąd
wydostać. Wyobraziła sobie sieć oplatającą drzwi jej celi i kiedy chciała
uwolnić energię, która miała je zniszczyć poczuła ból przeszywający całe jej
ciało. Niemy krzyk zamarł jej na ustach.
-
Na twoim miejscu nie próbowałabym takich sztuczek.- zmaterializowała się przed
nią w migotliwym obrazie projekcji astralnej królowa Nathira, siedząca na
pięknie rzeźbionym tronie.- gdy już nie będziesz mi potrzebna zginiesz a Arterianie stracą wolę do walki. Pogrążę ich.
-
Nie zrobisz tego bo gdy umrę mimowolnie uczynisz ze mnie symbol, męczennika a
wtedy zerwą się do walki ze zdojoną siłą.- miała wrażenie jakby każde
wypowiedziane słowo odbierało jej resztki sił, mimo to ciągnęła dalej. -
Pozatym jestem najwyraźniej ci do czegoś jeszcze potrzebna- dodała po chwili
zerkając na kobietę, którą straszyło się dzieci, gdy były niegrzeczne.
-
Niestety tak, jesteś mi potrzebna żywa, co nie znaczy, że nie możesz trochę
pocierpieć- uśmiechnęła się złośliwie a głowę Arien przeszył paraliżujący ból.
-
Znam twoją tajemnicę. Wiem, jakim cudem możesz posługiwać się magią mimo, że
zostałaś jej pozbawiona.
-
Dlatego się tutaj znalazłaś, bo wiesz za wiele.
Tuż
przed tym jak Hagen ją odurzył znalazła informacje, których szukała od tygodni.
Chodziło o pewien rodzaj obrządku, ceremonii tak skomplikowanej, że najmniejszy
błąd przy jej odprawianiu mógł prowadzić do śmierci inicjatora całego procesu.
Rytuał musiał odbyć się w tak zwanym Miejscu Pradawnej Mocy, gdzie po
odprawieniu określonych zaklęć dochodziło do sytuacji, w której zachodził
pewien proces. Zasłona oddzielająca światy w pewny sensie krystalizowała się
tworząc przejrzysty kamień o niespotykanej mocy magicznej. Jednak, żeby był on
w pełni użyteczny trzeba go utrwalić w przeciwnym razie rozpłynie się niczym
mgła. Aby tak się nie stało trzeba związać go z energią życiową pięciu istot
magicznych, pochodzących z różnych światów, mogą to być przykładowo wampir,
elf, czarodziej, strażniczka i banshee. Zapadają oni w sen, z którego nie można
się przebudzić. Krążą różne historie o tym, dlaczego Irl, stolicę Silmeardy,
otacza jałowe pustkowie. Głęboko pod miastem znajduje się miejsce gdzie lata
temu samozwańcza królowa odprawiła wspomniany rytuał. Wszystko ma swojej
konsekwencje i nie inaczej jest tym razem. Tego typu twory muszą się czymś
„żywić” wysysając energię okolicznej przyrody.
Aby
osobę taką, jak królowa Nathira pozbawić zdobytej w taki sposób mocy trzeba
zniszczyć ów głaz, gdy tak się stanie piątka osób, zwanych filarami, umiera.
-
Dlaczego tu jestem?- spytała słabym głosem Arien.
-
Według proroctwa, które zapewne poznałaś, jesteś poważną przeszkodą w tym co
chcę osiągnąć ale wszystkiemu można zapobiec. Zniszczenie zasłony przyniesie mi
nieograniczoną władzę i moc, już nikt nie śmie mi się przeciwstawić- mówiła do
niej tonem, jakim można by użyć wobec wyjątkowo mało pojętnego dziecka.
-
Musisz mieć naprawdę słabą pamięć skoro umknął ci jeden szczegół. Nie jestem
jedyną osobą, o której mówi przepowiednia.- spojrzała na kobietę spod na
wpółprzymkniętych powiek.
-
Owszem, ale na resztę przyjdzie jeszcze czas. I jeszcze jedno, jednym z filarów
jest Vivienne, twoja prawdziwa matka.- oznajmiła znikając niczym mgła i
zostawiając zwijającą w spazmach bólu dziewczynę.
Tak się zastanawiałam co Hagen zrobi z Arien, bo przecież głupio gdyby ja wypuścił na wolność. Ale rzeczywiście dziewczyna została uwięziona. Jej przyjaciele bardzo szybko się zorientowali, więc myślę że jakąś tam przewagę mają, tym bardziej że w ekspresowym tempie wydedukowali kim jest zdrajca. Mądre słowa powiedział Carney - poważnym zaniedbaniem było zlekceważenie całej sprawy tej zdrady, głupio, ze nikt nie przeprowadził sledztwa :/ Można powiedzieć ze sami się o to prosili. Choć jednocześnie trochę usprawiedliwiam Hagena, w obliczu szantażu to na pewno była trudna decyzja, by być wiernym swoim ideom, gdy życie córki jest zagrożone. Królowa ujawniła swoje plany, w pewnym sensie to lekkomyślne, ale z drugiej pokazuje jej pewność siebie, ze plan się uda. No i w sumie aż tak wiele nie zmienia w sytuacji Arien, ona musi walczyć tak czy inaczej, teraz po prostu wie o co toczy się gra.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiałam co Hagen zrobi z Arien, bo przecież głupio gdyby ja wypuścił na wolność. Ale rzeczywiście dziewczyna została uwięziona. Jej przyjaciele bardzo szybko się zorientowali, więc myślę że jakąś tam przewagę mają, tym bardziej że w ekspresowym tempie wydedukowali kim jest zdrajca. Mądre słowa powiedział Carney - poważnym zaniedbaniem było zlekceważenie całej sprawy tej zdrady, głupio, ze nikt nie przeprowadził sledztwa :/ Można powiedzieć ze sami się o to prosili. Choć jednocześnie trochę usprawiedliwiam Hagena, w obliczu szantażu to na pewno była trudna decyzja, by być wiernym swoim ideom, gdy życie córki jest zagrożone. Królowa ujawniła swoje plany, w pewnym sensie to lekkomyślne, ale z drugiej pokazuje jej pewność siebie, ze plan się uda. No i w sumie aż tak wiele nie zmienia w sytuacji Arien, ona musi walczyć tak czy inaczej, teraz po prostu wie o co toczy się gra.
OdpowiedzUsuńZ rodziną zawsze najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Tutaj jakby nie spojrzeć jest to pięknie pokazane.
OdpowiedzUsuńOkej, narazie jestem po części przyjaciół Arien. Mówcie ludzie co chcecie ale przyjaciół to ta dziewczyna ma cudownych. A jak wśród nich jest zakochany w niej facet to ło Panie, wrogowie Arien miejscie się na baczności!
Nate - też mam nadzieję, że nic głupiego nie zrobi. Bo wiesz co Cię wtedy czeka, nie? Zastanawiam sie co to za pomysł ma Ghob. Stawiam, ze będzie z przytupem. Jak się bawić to na maxa. :)
Jeśli kiedykolwiek będziesz się zastanawiała dlaczego ja Cię zabiłam to śmiało dziewczyno czytaj swoje opowiadania. W nich tkwi tajemnica.
Matka? Serio? Jesli dobrze zrozumiałam, to po zniszczeniu głazu filary umrą. Jej matka umrze. Oj kurde musisz tak komplikować? Mało się dziewczyna wycierpiała? A co tam, rzucam to wszystko i jadę.. do Wrocławia ze zmiennokształtnym.
Ciesz się ostatnimi minutami życia! Pozdrawiam. :)