W
pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza, przerywana dobiegającymi z podwórza
dźwiękami odbudowy Caer Derwen.
-
Milo mi poznać- powiedział zmęczonym głosem Arien i w chwili, gdy Ghob
roześmiał się uświadomiła sobie jak to śmiesznie musiało zabrzmieć.
-
Mnie tym bardziej- kiedy to powiedział dziewczyna miała wrażenie, że w jego
oczach przez moment lśnił zielony płomień.
-
O co chodzi z tym zagięciem czasu?- spytała Sottile.
-
O to, że nasza droga przyjaciółka już nigdzie poza nasz świat się nie wybierze.
Przynajmniej przez pewien czas- odparł mężczyzna.
-
Ale przecież…
-
Możesz sobie myśleć, ze jesteś jedyna i niepowtarzalna, ale są jeszcze inne
strażniczki mogące w razie potrzeby skontaktować się z ludźmi innych ziem-
uciął kategorycznym tonem. Arien oczywiście zdawała sobie z tego sprawę, ale
jakaś jej część bała się, że jeśli będzie musiała zaufać innym coś pójdzie nie
tak.- Normalnie powiedzmy, że czas we wszystkich światach biegł do siebie
równolegle, ale ostatnio to z jakiś powodów zmieniło się.
-
Czyli przez te różnice czasowe zostało nam jakieś 14 dni, tak?- dziewczyna
ostatkami sił walczyła zamykającymi się ze zmęczenia powiekami.
-
Dokładnie, ale zaczęliśmy już przygotowania do bitwy, więc powinniśmy ze
wszystkim zdążyć- Carney zaczął wyliczać, co już robili, od czyszczenia broni
znalezionej w podziemnym arsenale przez umacnianie wałów obronnych, po
obserwowanie Irl, stolicy Silmeardy, gdzie od jakiegoś czasu zaczęło przybywać
coraz więcej niewolników. Jak przypuszczali mieli zostać wcieleni do armii.
-
Nie uważacie, że wybierając na obozowisko Caer Derwen niepotrzebnie
sprowokujecie królową? Jesteśmy niebezpiecznie blisko Irl. Chyba, nikt nie
chce, aby nas zaatakowano, prawda?- W chwili, gdy to pytanie zdała sobie
sprawę, że zna odpowiedź.- Chyba, że zrobiliście to celowo, bo to tak naprawdę
nie ma znaczenia.
-
Jak chcesz to czasami myślisz- stwierdził uszczypliwie Ghob, na co Sottile
szturchnęła go łokciem na tyle mocno, że ze świstem wciągnął powietrze.- To
miejsce jest chronione silna, pradawną magią, którą Królowa nie jest w stanie z
jakiś powodów przezwyciężyć.
-
Owszem, mocno ryzykujemy i pewnie gdyby nie to, że do tego-cokolwiek to jest-
co zamierza zrobić potrzeba olbrzymich pokładów mocy, jakie można wytworzyć
tylko w Beltane to pewnie wszyscy bylibyśmy już martwi
-
Więc moja rola sprowadza się teraz do tego, że mam na siebie uważać i nie
narażać się na zbędne niebezpieczeństwo, zgadza się?- podsumowała Arien.
-
Otóż to i musisz jeszcze tylko znaleźć sposób na scalenie zasłony w taki
sposób, żebyśmy wszyscy wyszli z tego cało- dodał Ghob.
-
Ładne mi tylko- dziewczyna z bezsilności zasłoniła sobie twarz rękami. Oczy jej
się same zamykały Ostatnimi czasy coraz częściej była wyczerpana, co zważywszy
na sytuacje nie było dziwne, ale jej nie opuszczało wrażenie, że może chodzić o
coś innego. Ostatnie, co zapamiętała zanim zapadła w sen to znajomy zapach
lawendy i słońca oraz lekkie kołysanie, gdy Nate wziął ją na ręce i niósł w
bliżej nieokreślonym kierunku.
*
Obudził
ją hałas. Przetarła zaspane oczy i zobaczyła, że Nathaniel w dziwnej pozie
próbuje przytrzymać książki spadające z potrąconej przez niego pułki.
-Możesz
mi powiedzieć, co robisz?- ze śmiechem podniosła się z pozycji leżącej, na co
ten błyskawicznie odwrócił się do niej rujnując przy tym chwiejną konstrukcję i
stojąc wśród leżących dookoła woluminów.
-
Pomyślałem, że może coś zjesz- wskazał z nieszczęśliwą miną talerz wypełniony
smakołykami.
-Jak
ty o mnie dbasz- próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego brzydki grymas.
Nate po raz kolejny złapał się na myśli, że niewiele osób na jej miejscu dałoby
radę udźwignąć taką odpowiedzialność. Podziwiał ją, ale także współczuł.
-
Dowiedziałaś się czegoś?- spytał uważnie się jej przyglądając.
-
Magnus dał mi notes, który należał do mojego ojca i jest tam naprawdę kilka
ważnych informacji, ale chcę coś jeszcze sprawdzić. Pomyślałam, że może dowiem
się czegoś więcej w Caer Derwen
-
Jak się z tym wszystkim czujesz?- spytał siadając obok.
-
Przysięgam, że następna osoba, która mnie o to spyta oberwie- oświadczyła ze
zdecydowaną miną.- Przepraszam nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, ale ja
już naprawdę nie wytrzymuję. Jestem zmęczona! Ciągle słyszę, ze mam na siebie
uważać, bo jak coś mi się stanie to wszystko weźmie w łeb a ja mam już tego
wszystkiego naprawdę dość. Zrób to, zrób tamto, pamiętaj o tym. Mam moc, której
nie rozumiem i odnoszę wrażenie, że inni wiedzą o niej więcej niż ja. Nie chcę,
aby doszło do tej bitwy. Cały czas ktoś ginie z mojej winy, moi przybrani
rodzice… Nie zostawię tak tego, prędzej czy później dopadnę odpowiedzialnych za
to a wtedy biada im. Jak chcę, żeby to wszystko się skończyło jak najszybciej,
bo inaczej…- nie skończyła, bo wydarzyła się rzecz, której się nie spodziewała.
Uniósł jej twarz. Zbyt zaskoczona, żeby zareagować w inny sposób odruchowo
zamknęła oczy, kiedy Nate niespiesznie ją pocałował, tak delikatnie jakby bał
się zrobić jej krzywdę. W jednej chwili zapomniała, co chciała powiedzieć.
Czuła jak topnieje pod jego dotykiem, jakby rozpadał się mur, z którego
istnienia nie zdawała sobie sprawy.
-
Uspokój się kobieto- powiedział opierając się o je czoło i przerywając
niespodziewany pocałunek. Nie była w stanie nic powiedzieć, więc kiedy
ostrożnie ułożył ją na łóżku i otulił kocem nie protestowała. Bała się, że
mówiąc cokolwiek wszystko zepsuje. Położył się obok odgarniając z jej twarzy
zabłąkany kosmyk.
-
Wiesz, chyba nie zniósłbym myśli, że mogę Ciebie stracić.
-
Dlaczego?- spytała drżącym głosem.
-
Bo kocham cię, moja żywiołowa panienko- poczuła jak po policzku spływają jej
łzy, które Nate starł kciukiem. Nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła coś do
niego, ale nie była pewna czy to miłość. Pocałunek, którym go obdarzyła
stanowił obietnicę tego, co może się między nimi wydarzyć. Wtuliła się w niego
jak mała dziewczynka i poczuła ciepło bijące od jego ciała, które sprawiało, że
czuła się bezpieczna. Pierwszy raz od dłuższego czasu, niedręczona koszmarami,
spokojnie przespała całą noc.
*
Jako, że nie miała nic lepszego do
roboty Gail postanowiła przeszukać archiwa. Każdy ruch wzbijał kolejne tumany
kurzu, przez co zaczęła kichać jak szalona. Większość zgromadzonych przed
wiekami manuskryptów stanowiły kroniki sprzed czasów, gdy władzę przejęła
znienawidzona królowa Nathira. Miała nadzieję znaleźć coś na temat machin
wojennych używanych dawniej, ale poza wymienieniem ich z nazwy i ogólnego
opisu, co do zastosowania nic więcej o nich nie napisano. W którymś momencie
natrafia na księgę, która wielkością bardziej przypomina zeszyt. Bordową
okładkę zdobią na brzegach gdzieniegdzie wytarte, złote wzory a sam tytuł
wygląda jakby się poruszał aż w końcu zatrzymał się tworząc prosty napisy.
Grimuare Vivienne. Ostrożnie zaczęła kartkować strony, które z wyglądu zniszczone
okazały się być w nadzwyczaj dobrym stanie. Pismo było niewyraźne, w niektórych
miejscach tusz rozmył się tak bardzo, że nie da się go odczytać.
Na
jednej kartce widniał rysunek przedstawiający nadmorską zatokę. W miejscu gdzie
klif obmywały błękitne wody a gdzie nie można się dostać z plaży utworzył się
skalny łuk, przypominający Gaił drzwi. Poznała to miejsce, choć nigdy tam nie
była, ale matka opowiadała jej o nim, gdy była mała. Z ciekawością zaczęła
czytać tekst widniejący poniżej. W większości nie było to dla niej nic nowego,
ale kiedy doszła do ostatniego akapitu zamarła i czym prędzej wybiegła poszukać
innych. Nie zatrzymując się złapała za rękę Irvette, która mimo okrzyków
sprzeciwu pobiegła za nią po tym jak zobaczyła wyraz twarzy dziewczyny.
-Gdzie
jest Arien?- wpadła do niewielkiego budynku przy głównym placu. W półmroku
rozjaśnionym blaskiem świecy zauważyła tylko Hagena.-Musimy ją znaleźć!
-
Uspokój się i powiedz, co się stało- przywódczyni Arterian złapała ją za
ramiona.
-
Musimy ją odszukać!- powtórzyła nieustępliwie.
-
Zaraz po nią pójdziemy, ale najpierw powiedz, co się stało.
-
Chodzi o to,- postukała palcem w pożółkłą ze starości kartkę z kolorowym
rysunkiem.- że Zatoka snów nie jest tym, czym do tej pory myśleliśmy. W każdym
razie nie do końca.- dodaje siadając na krześle.
-
Mogłabyś nieco jaśniej?
-To
nie jest zwyczajne miejsce, zresztą lepiej sama przeczytaj.
„Zatoka
snów jest miejscem, gdzie pierwszy zaklinacz i strażniczka zdołali otworzyć
bramę do innego świata. Dawniej legendarną jaskinię otaczała puszcza jednak
morze na przestrzeni wieków wdarło się w ląd utrudniając do niej dostęp, tak,
że można dostać się do niej płynąc łódką i odnajdując wejście umiejscowione w
kamiennym łuku.”
-
Przecież każde dziecko o tym wie!- wykrzyknęła kobieta.
-
Czytaj dalej- spokojnym głosem poprosiła Gail.
„
Według niektórych podań w ściśle określonym dniu roku, takim jak święto
Beltaine, po odprawieniu odpowiednich rytuałów generują się tam olbrzymie
pokłady mocy umożliwiające rzucenie najpotężniejszych zaklęć. Jednak wszystko
potrzebuje równowagi. Przyroda uwalniając w tym przypadku energię oczekuje w
zamian czegoś, co utrzyma dotychczasową równowagę. Życia osoby rzucającej czar.
Dusza udaje się wtedy, do miejsca, które pełni rolę zaświatów a przez
niektórych jest nazywane Prawdziwą Zatoką Snów. Istnieje sposób na uniknięcie
śmierci tejże osoby, ale to tylko kolejny, niepotwierdzony mit.”
-
Teraz rozumiecie, że nie możemy ryzykować i musimy jej wszystko powiedzieć-
Gail mogła policzyć na placach jednej ręki, kiedy widziała u Irvette inny wyraz
twarzy niż ten wyrażający poirytowanie czy złość. Teraz kobieta była
przerażona, otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła.
-
Nie- sprzeciwił się Hagen słuchający do tej pory wszystkiego uważnie.
-
Czy ty nie słyszałeś, co właśnie powiedziałam?!
-
Owszem, ale dalej uważam, że nie powinniśmy nic jej mówić, żeby jej
niepotrzebnie nie denerwować- mówi takim głosem, że dziewczyna zaczyna się
bać.- Tym bardziej, że można tego uniknąć- wskazał na książkę, która leżała na
stole. Gail błagalnym wzrokiem spojrzała na Irvette, która powoli zaczynała
dochodzić do siebie.
-
On ma racje- jakby niechętnie kiwnęła głową.- Na razie zatrzymamy te rewelacje
dla siebie i prosiłabym, żebyś ty również nic o tym nie wspominała- oznajmiła,
na co dziewczyna wychodzą trząsnęła mocno drzwiami. Wiedziała jedno- musi
znaleźć jakiś sposób, aby nie łamiąc słowa powiedzieć wszystko Arien.
*
Wieczorem
rozpalono kilka ognisk na okazałym placu w pobliżu murów, jedynej części miasta
zbudowanej z kamienia. Dookoła nich zgromadzili się nie tylko Arterianie, ale
także ludzie, którzy zaczęli przybywać do Caer Derwen. Arien usiadła obok
dziwnie zachowującej się Gail, która zwykle rozgadana tym razem unikała
rozmowy. Podciągnęła kolana pod brodę i
uśmiechnęła się czując jak ktoś siada za nią i obejmuje ramionami. Tego ranka
obudziła się wcześniej niż Nate i długo mu się przyglądała. Miał w sobie coś
takiego, co napawało ją spokojem. Zastanawiała się, kiedy stał się jej tak
bliski.
-
O czym myślisz?- spytał szepcząc jej do ucha.
-
O przyszłości- odpowiedziała przyglądając się Carneyowi, który siedział po
drugiej stronie ognia obok Sottile i mówił o tym, co trzeba będzie zrobić, gdy
będzie już po wszystkim. Na jego wizje dotyczące odbudowy wyniszczonego państwa
niektórzy reagowali pełnym powątpiewania śmiechem, ale ten uparcie twierdził,
że nic nie jest niemożliwe, jeśli wszyscy przyłożą się do wspólnej sprawy.
-
Czemu się na mnie tak dziwnie patrzysz?- spytał, kiedy zorientował się, że jest
obserwowany.
-
Może pewnego dnia Ci odpowiem- uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, na co
niepewnie odwzajemnił ten gest.
*
Wieczorem,
gdy już wszyscy zaczęli rozchodzić się na spoczynek Arien udało się na moment
zatrzymać Gail i spytać czy znalazła coś ciekawego w archiwach. Ta
odpowiedziała jej mrukliwie, że interesujące ją zapiski znajdują się na lewo od
drzwi, na trzecim regale i jeśli chce niech sama tam zajrzy, bo ona nie ma
czasu, po czym odeszła pospiesznie.
Więc
już wcześnie rano kieruje swoje kroki w kierunku archiwum z myślą, że znajdzie
coś, co rzuci więcej światła na zapiski ojca. Wzięła pierwsze z brzegu
tomiszcze i ugięła się pod jego ciężarem. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest
zapisane pismem podobnym do tego, które pokrywało jej przedramię i choć treść
księgi odczytała bez problemu to pokrywające jej ciało znaki nadal pozostawały
tajemnicą. Ponieważ nic w niej nie znalazła sięgnęła po kolejną książkę, dużo
mniejszą od poprzedniej. Na jednej z pierwszych stron znalazła to, co czego
szukała. Musiała wszystko przeczytać drugi raz zanim dotarł do niej sens
zapisanych drobnym pismem słów. Oprócz tego, iż dowiedziała się, że wszystko,
choć szczęśliwie dla innych dla niej może skończyć się śmiercią to właśnie
zrozumiała jak osoba pozbawiona mocy mimo wszystko jest w stanie się nią
posługiwać.
-
Coś nowego?- była tak zaabsorbowana tekstem, że nie zauważyła, kiedy pojawił
się Hagen.
-
Właściwie to tak, myślę, że wiem jak możemy pokonać królową- zadowolona
podsunęła mu wolumin, aby mógł przeczytać to, co znalazła. Myślała, że ten
uśmiechnie się i pogratuluje jej tymczasem na jego twarzy malował się wyraz
bezbrzeżnego przerażenia.
-
Musimy znaleźć Irvette- mówiąc to wyszedł na zewnątrz nie czekając na Arien,
która prawie biegła, aby go dogonić. Zatrzymał się dopiero stając nad urwiskiem
rozciągającym się za południowymi murami.
-
Gdzie ona jest?- spytała nie bardzo wiedząc, co siostra mężczyzny może robić w
takim miejscu.
-
Przepraszam, ale muszę cię powstrzymać- powiedział ledwo słyszalnym szeptem i
już miała zapytać, co się dzieje, gdy boleśnie wykręcił jej ręce. Zaczęła się
wyrywać i szarpać, ale przyłożył jej do nosa chusteczkę z chloroformem. A więc
to ty jesteś zdrajcą. To była jej ostatnia myśl zanim straciła przytomność.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
No
i już wiecie kto jest zdrajcą. Jeśli wziąć pod uwagę to co się wydarzyło oraz
to co powinno mieć miejsce a jednak się nie stało to nic w tym dziwnego, że
padło na tą a nie inną osobę. Choć z drugiej strony może ktoś tak podejrzliwy i
doszukujący się drugiego dna jak ja mu ranienie obstawić ewentualnego
winowajcę. Dlaczego jest nim on zdradzę wam wkrótce.
@Kamila-
chyba nawet nie chcęę wiedzieć jak bardzo masz ochotę zrobić mi krzywdę a tak
się bałaś, że Nate ma coś za uszami:P
Czuj się, że jutro będą groźby. Zaklepuję miejsce. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA weź wyjdź i nie wracaj. Znaczy wróć, bo chcę znać dalsze losy, ale jak Bali Beya kocham tak Ci przyłożę. Ja już radość, dzikie tańce, zaciesz na ryju, bo Nate! Wreszcie coś ruszyło do przodu, coś się dzieje, bez zbędnych fajerwerków całuje i mówi, ze kocha. Euforia mówię Ci niesamowita. A tu nagle mi takie zakończenie rozdziału robisz. Tak, nadal uważam, że on ma coś za uszami. Każdy facet ma i koniec. Może na przykład ma dziwny fetysz? A tak serio, to biorę GPS-a i hopsam Ci wpier****ć. Mocno, byś zapamiętała. Okej, wiemy kto. Pytanie dlaczego? Na bank coś muszą w tym mieć. Nie wiem - obiecaną nagrodę, chcą wykorzystać moc Arien po złej stronie czy cokolwiek. Tyle mozliwości, mózgu tak mało, by wszystkie zliczyć. I tak, muszą. Bo nie wierzę, że sam w tym wszystkim siedzi. Albo i jego ktoś do tego zmusza. Zerwane więzi, ukryta prawda i trudne sprawy. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Jeszcze się pewnie nie raz i nie dwa zdziwię, ale póki co mam Cię na swojej czarnej liście.
UsuńPrzepraszam, że tak krótko i bezsensu, ale jestem wyczerpana. Pozdrawam i czekam na kolejny.
#będziewpierdol #będziesiędziało
A więc to Hagen. Mimo wszystko jestem zaskoczona, przecież on się wydawał milszy niż chociażby jego siostra. Nie wiem, bardziej obstawiałam Carneya... Jestem nieco zaniepokojona co może stać się dalej, czy Hagen zrobi Arien jakąś krzywdę czy co się wydarzy? Szkoda, że takie straszne rzeczy dzieją się tuż po pocałunku z Natem i wyznaniem miłości i w ogóle... :( Nie dziwię się Arien ze nie chce się jej gadać o wszystkim co się wokół niej dzieje, ona wciąż jest w tym pogubiona.To musi być ciężkie, tym bardziej że rzeczywiście inni wiedzą więcej na temat jej mocy niż ona sama a to na pewno frustrujące :/ I ciekawi mnie jeszcze co to za inny sposób który ocali życie Arien! Nie wiem co wymyśliłaś ale nie wątpię że on istnieje i ze mnie nim zaskoczysz :D
OdpowiedzUsuń