sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 17 "Zdrajca"



   
            W pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza, przerywana dobiegającymi z podwórza dźwiękami odbudowy Caer Derwen.
- Milo mi poznać- powiedział zmęczonym głosem Arien i w chwili, gdy Ghob roześmiał się uświadomiła sobie jak to śmiesznie musiało zabrzmieć.
- Mnie tym bardziej- kiedy to powiedział dziewczyna miała wrażenie, że w jego oczach przez moment lśnił zielony płomień.
- O co chodzi z tym zagięciem czasu?- spytała Sottile.
- O to, że nasza droga przyjaciółka już nigdzie poza nasz świat się nie wybierze. Przynajmniej przez pewien czas- odparł mężczyzna.
- Ale przecież…
- Możesz sobie myśleć, ze jesteś jedyna i niepowtarzalna, ale są jeszcze inne strażniczki mogące w razie potrzeby skontaktować się z ludźmi innych ziem- uciął kategorycznym tonem. Arien oczywiście zdawała sobie z tego sprawę, ale jakaś jej część bała się, że jeśli będzie musiała zaufać innym coś pójdzie nie tak.- Normalnie powiedzmy, że czas we wszystkich światach biegł do siebie równolegle, ale ostatnio to z jakiś powodów zmieniło się.

- Czyli przez te różnice czasowe zostało nam jakieś 14 dni, tak?- dziewczyna ostatkami sił walczyła zamykającymi się ze zmęczenia powiekami.
- Dokładnie, ale zaczęliśmy już przygotowania do bitwy, więc powinniśmy ze wszystkim zdążyć- Carney zaczął wyliczać, co już robili, od czyszczenia broni znalezionej w podziemnym arsenale przez umacnianie wałów obronnych, po obserwowanie Irl, stolicy Silmeardy, gdzie od jakiegoś czasu zaczęło przybywać coraz więcej niewolników. Jak przypuszczali mieli zostać wcieleni do armii.
- Nie uważacie, że wybierając na obozowisko Caer Derwen niepotrzebnie sprowokujecie królową? Jesteśmy niebezpiecznie blisko Irl. Chyba, nikt nie chce, aby nas zaatakowano, prawda?- W chwili, gdy to pytanie zdała sobie sprawę, że zna odpowiedź.- Chyba, że zrobiliście to celowo, bo to tak naprawdę nie ma znaczenia.
- Jak chcesz to czasami myślisz- stwierdził uszczypliwie Ghob, na co Sottile szturchnęła go łokciem na tyle mocno, że ze świstem wciągnął powietrze.- To miejsce jest chronione silna, pradawną magią, którą Królowa nie jest w stanie z jakiś powodów przezwyciężyć.

- Owszem, mocno ryzykujemy i pewnie gdyby nie to, że do tego-cokolwiek to jest- co zamierza zrobić potrzeba olbrzymich pokładów mocy, jakie można wytworzyć tylko w Beltane to pewnie wszyscy bylibyśmy już martwi
- Więc moja rola sprowadza się teraz do tego, że mam na siebie uważać i nie narażać się na zbędne niebezpieczeństwo, zgadza się?- podsumowała Arien.
- Otóż to i musisz jeszcze tylko znaleźć sposób na scalenie zasłony w taki sposób, żebyśmy wszyscy wyszli z tego cało- dodał Ghob.
- Ładne mi tylko- dziewczyna z bezsilności zasłoniła sobie twarz rękami. Oczy jej się same zamykały Ostatnimi czasy coraz częściej była wyczerpana, co zważywszy na sytuacje nie było dziwne, ale jej nie opuszczało wrażenie, że może chodzić o coś innego. Ostatnie, co zapamiętała zanim zapadła w sen to znajomy zapach lawendy i słońca oraz lekkie kołysanie, gdy Nate wziął ją na ręce i niósł w bliżej nieokreślonym kierunku.

*

Obudził ją hałas. Przetarła zaspane oczy i zobaczyła, że Nathaniel w dziwnej pozie próbuje przytrzymać książki spadające z potrąconej przez niego pułki.
-Możesz mi powiedzieć, co robisz?- ze śmiechem podniosła się z pozycji leżącej, na co ten błyskawicznie odwrócił się do niej rujnując przy tym chwiejną konstrukcję i stojąc wśród leżących dookoła woluminów.
- Pomyślałem, że może coś zjesz- wskazał z nieszczęśliwą miną talerz wypełniony smakołykami.
-Jak ty o mnie dbasz- próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego brzydki grymas. Nate po raz kolejny złapał się na myśli, że niewiele osób na jej miejscu dałoby radę udźwignąć taką odpowiedzialność. Podziwiał ją, ale także współczuł.
- Dowiedziałaś się czegoś?- spytał uważnie się jej przyglądając.

- Magnus dał mi notes, który należał do mojego ojca i jest tam naprawdę kilka ważnych informacji, ale chcę coś jeszcze sprawdzić. Pomyślałam, że może dowiem się czegoś więcej w Caer Derwen
- Jak się z tym wszystkim czujesz?- spytał siadając obok.
- Przysięgam, że następna osoba, która mnie o to spyta oberwie- oświadczyła ze zdecydowaną miną.- Przepraszam nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, ale ja już naprawdę nie wytrzymuję. Jestem zmęczona! Ciągle słyszę, ze mam na siebie uważać, bo jak coś mi się stanie to wszystko weźmie w łeb a ja mam już tego wszystkiego naprawdę dość. Zrób to, zrób tamto, pamiętaj o tym. Mam moc, której nie rozumiem i odnoszę wrażenie, że inni wiedzą o niej więcej niż ja. Nie chcę, aby doszło do tej bitwy. Cały czas ktoś ginie z mojej winy, moi przybrani rodzice… Nie zostawię tak tego, prędzej czy później dopadnę odpowiedzialnych za to a wtedy biada im. Jak chcę, żeby to wszystko się skończyło jak najszybciej, bo inaczej…- nie skończyła, bo wydarzyła się rzecz, której się nie spodziewała. Uniósł jej twarz. Zbyt zaskoczona, żeby zareagować w inny sposób odruchowo zamknęła oczy, kiedy Nate niespiesznie ją pocałował, tak delikatnie jakby bał się zrobić jej krzywdę. W jednej chwili zapomniała, co chciała powiedzieć. Czuła jak topnieje pod jego dotykiem, jakby rozpadał się mur, z którego istnienia nie zdawała sobie sprawy.

- Uspokój się kobieto- powiedział opierając się o je czoło i przerywając niespodziewany pocałunek. Nie była w stanie nic powiedzieć, więc kiedy ostrożnie ułożył ją na łóżku i otulił kocem nie protestowała. Bała się, że mówiąc cokolwiek wszystko zepsuje. Położył się obok odgarniając z jej twarzy zabłąkany kosmyk.
- Wiesz, chyba nie zniósłbym myśli, że mogę Ciebie stracić.
- Dlaczego?- spytała drżącym głosem.
- Bo kocham cię, moja żywiołowa panienko- poczuła jak po policzku spływają jej łzy, które Nate starł kciukiem. Nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła coś do niego, ale nie była pewna czy to miłość. Pocałunek, którym go obdarzyła stanowił obietnicę tego, co może się między nimi wydarzyć. Wtuliła się w niego jak mała dziewczynka i poczuła ciepło bijące od jego ciała, które sprawiało, że czuła się bezpieczna. Pierwszy raz od dłuższego czasu, niedręczona koszmarami, spokojnie przespała całą noc.

*

           Jako, że nie miała nic lepszego do roboty Gail postanowiła przeszukać archiwa. Każdy ruch wzbijał kolejne tumany kurzu, przez co zaczęła kichać jak szalona. Większość zgromadzonych przed wiekami manuskryptów stanowiły kroniki sprzed czasów, gdy władzę przejęła znienawidzona królowa Nathira. Miała nadzieję znaleźć coś na temat machin wojennych używanych dawniej, ale poza wymienieniem ich z nazwy i ogólnego opisu, co do zastosowania nic więcej o nich nie napisano. W którymś momencie natrafia na księgę, która wielkością bardziej przypomina zeszyt. Bordową okładkę zdobią na brzegach gdzieniegdzie wytarte, złote wzory a sam tytuł wygląda jakby się poruszał aż w końcu zatrzymał się tworząc prosty napisy. Grimuare Vivienne. Ostrożnie zaczęła kartkować strony, które z wyglądu zniszczone okazały się być w nadzwyczaj dobrym stanie. Pismo było niewyraźne, w niektórych miejscach tusz rozmył się tak bardzo, że nie da się go odczytać.

Na jednej kartce widniał rysunek przedstawiający nadmorską zatokę. W miejscu gdzie klif obmywały błękitne wody a gdzie nie można się dostać z plaży utworzył się skalny łuk, przypominający Gaił drzwi. Poznała to miejsce, choć nigdy tam nie była, ale matka opowiadała jej o nim, gdy była mała. Z ciekawością zaczęła czytać tekst widniejący poniżej. W większości nie było to dla niej nic nowego, ale kiedy doszła do ostatniego akapitu zamarła i czym prędzej wybiegła poszukać innych. Nie zatrzymując się złapała za rękę Irvette, która mimo okrzyków sprzeciwu pobiegła za nią po tym jak zobaczyła wyraz twarzy dziewczyny.

-Gdzie jest Arien?- wpadła do niewielkiego budynku przy głównym placu. W półmroku rozjaśnionym blaskiem świecy zauważyła tylko Hagena.-Musimy ją znaleźć!
- Uspokój się i powiedz, co się stało- przywódczyni Arterian złapała ją za ramiona.
- Musimy ją odszukać!- powtórzyła nieustępliwie.
- Zaraz po nią pójdziemy, ale najpierw powiedz, co się stało.
- Chodzi o to,- postukała palcem w pożółkłą ze starości kartkę z kolorowym rysunkiem.- że Zatoka snów nie jest tym, czym do tej pory myśleliśmy. W każdym razie nie do końca.- dodaje siadając na krześle.
- Mogłabyś nieco jaśniej?
-To nie jest zwyczajne miejsce, zresztą lepiej sama przeczytaj.

„Zatoka snów jest miejscem, gdzie pierwszy zaklinacz i strażniczka zdołali otworzyć bramę do innego świata. Dawniej legendarną jaskinię otaczała puszcza jednak morze na przestrzeni wieków wdarło się w ląd utrudniając do niej dostęp, tak, że można dostać się do niej płynąc łódką i odnajdując wejście umiejscowione w kamiennym łuku.”

- Przecież każde dziecko o tym wie!- wykrzyknęła kobieta.
- Czytaj dalej- spokojnym głosem poprosiła Gail.

„ Według niektórych podań w ściśle określonym dniu roku, takim jak święto Beltaine, po odprawieniu odpowiednich rytuałów generują się tam olbrzymie pokłady mocy umożliwiające rzucenie najpotężniejszych zaklęć. Jednak wszystko potrzebuje równowagi. Przyroda uwalniając w tym przypadku energię oczekuje w zamian czegoś, co utrzyma dotychczasową równowagę. Życia osoby rzucającej czar. Dusza udaje się wtedy, do miejsca, które pełni rolę zaświatów a przez niektórych jest nazywane Prawdziwą Zatoką Snów. Istnieje sposób na uniknięcie śmierci tejże osoby, ale to tylko kolejny, niepotwierdzony mit.”

- Teraz rozumiecie, że nie możemy ryzykować i musimy jej wszystko powiedzieć- Gail mogła policzyć na placach jednej ręki, kiedy widziała u Irvette inny wyraz twarzy niż ten wyrażający poirytowanie czy złość. Teraz kobieta była przerażona, otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła.
- Nie- sprzeciwił się Hagen słuchający do tej pory wszystkiego uważnie.
- Czy ty nie słyszałeś, co właśnie powiedziałam?!
- Owszem, ale dalej uważam, że nie powinniśmy nic jej mówić, żeby jej niepotrzebnie nie denerwować- mówi takim głosem, że dziewczyna zaczyna się bać.- Tym bardziej, że można tego uniknąć- wskazał na książkę, która leżała na stole. Gail błagalnym wzrokiem spojrzała na Irvette, która powoli zaczynała dochodzić do siebie.
- On ma racje- jakby niechętnie kiwnęła głową.- Na razie zatrzymamy te rewelacje dla siebie i prosiłabym, żebyś ty również nic o tym nie wspominała- oznajmiła, na co dziewczyna wychodzą trząsnęła mocno drzwiami. Wiedziała jedno- musi znaleźć jakiś sposób, aby nie łamiąc słowa powiedzieć wszystko Arien.

*

Wieczorem rozpalono kilka ognisk na okazałym placu w pobliżu murów, jedynej części miasta zbudowanej z kamienia. Dookoła nich zgromadzili się nie tylko Arterianie, ale także ludzie, którzy zaczęli przybywać do Caer Derwen. Arien usiadła obok dziwnie zachowującej się Gail, która zwykle rozgadana tym razem unikała rozmowy.  Podciągnęła kolana pod brodę i uśmiechnęła się czując jak ktoś siada za nią i obejmuje ramionami. Tego ranka obudziła się wcześniej niż Nate i długo mu się przyglądała. Miał w sobie coś takiego, co napawało ją spokojem. Zastanawiała się, kiedy stał się jej tak bliski.
- O czym myślisz?- spytał szepcząc jej do ucha.
- O przyszłości- odpowiedziała przyglądając się Carneyowi, który siedział po drugiej stronie ognia obok Sottile i mówił o tym, co trzeba będzie zrobić, gdy będzie już po wszystkim. Na jego wizje dotyczące odbudowy wyniszczonego państwa niektórzy reagowali pełnym powątpiewania śmiechem, ale ten uparcie twierdził, że nic nie jest niemożliwe, jeśli wszyscy przyłożą się do wspólnej sprawy.
- Czemu się na mnie tak dziwnie patrzysz?- spytał, kiedy zorientował się, że jest obserwowany.
- Może pewnego dnia Ci odpowiem- uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, na co niepewnie odwzajemnił ten gest.

*

Wieczorem, gdy już wszyscy zaczęli rozchodzić się na spoczynek Arien udało się na moment zatrzymać Gail i spytać czy znalazła coś ciekawego w archiwach. Ta odpowiedziała jej mrukliwie, że interesujące ją zapiski znajdują się na lewo od drzwi, na trzecim regale i jeśli chce niech sama tam zajrzy, bo ona nie ma czasu, po czym odeszła pospiesznie.
Więc już wcześnie rano kieruje swoje kroki w kierunku archiwum z myślą, że znajdzie coś, co rzuci więcej światła na zapiski ojca. Wzięła pierwsze z brzegu tomiszcze i ugięła się pod jego ciężarem. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest zapisane pismem podobnym do tego, które pokrywało jej przedramię i choć treść księgi odczytała bez problemu to pokrywające jej ciało znaki nadal pozostawały tajemnicą. Ponieważ nic w niej nie znalazła sięgnęła po kolejną książkę, dużo mniejszą od poprzedniej. Na jednej z pierwszych stron znalazła to, co czego szukała. Musiała wszystko przeczytać drugi raz zanim dotarł do niej sens zapisanych drobnym pismem słów. Oprócz tego, iż dowiedziała się, że wszystko, choć szczęśliwie dla innych dla niej może skończyć się śmiercią to właśnie zrozumiała jak osoba pozbawiona mocy mimo wszystko jest w stanie się nią posługiwać.

- Coś nowego?- była tak zaabsorbowana tekstem, że nie zauważyła, kiedy pojawił się Hagen.
- Właściwie to tak, myślę, że wiem jak możemy pokonać królową- zadowolona podsunęła mu wolumin, aby mógł przeczytać to, co znalazła. Myślała, że ten uśmiechnie się i pogratuluje jej tymczasem na jego twarzy malował się wyraz bezbrzeżnego przerażenia.
- Musimy znaleźć Irvette- mówiąc to wyszedł na zewnątrz nie czekając na Arien, która prawie biegła, aby go dogonić. Zatrzymał się dopiero stając nad urwiskiem rozciągającym się za południowymi murami.
- Gdzie ona jest?- spytała nie bardzo wiedząc, co siostra mężczyzny może robić w takim miejscu.
- Przepraszam, ale muszę cię powstrzymać- powiedział ledwo słyszalnym szeptem i już miała zapytać, co się dzieje, gdy boleśnie wykręcił jej ręce. Zaczęła się wyrywać i szarpać, ale przyłożył jej do nosa chusteczkę z chloroformem. A więc to ty jesteś zdrajcą. To była jej ostatnia myśl zanim straciła przytomność.


.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-


No i już wiecie kto jest zdrajcą. Jeśli wziąć pod uwagę to co się wydarzyło oraz to co powinno mieć miejsce a jednak się nie stało to nic w tym dziwnego, że padło na tą a nie inną osobę. Choć z drugiej strony może ktoś tak podejrzliwy i doszukujący się drugiego dna jak ja mu ranienie obstawić ewentualnego winowajcę. Dlaczego jest nim on zdradzę wam wkrótce. 

@Kamila- chyba nawet nie chcęę wiedzieć jak bardzo masz ochotę zrobić mi krzywdę a tak się bałaś, że Nate ma coś za uszami:P

3 komentarze:

  1. Czuj się, że jutro będą groźby. Zaklepuję miejsce. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A weź wyjdź i nie wracaj. Znaczy wróć, bo chcę znać dalsze losy, ale jak Bali Beya kocham tak Ci przyłożę. Ja już radość, dzikie tańce, zaciesz na ryju, bo Nate! Wreszcie coś ruszyło do przodu, coś się dzieje, bez zbędnych fajerwerków całuje i mówi, ze kocha. Euforia mówię Ci niesamowita. A tu nagle mi takie zakończenie rozdziału robisz. Tak, nadal uważam, że on ma coś za uszami. Każdy facet ma i koniec. Może na przykład ma dziwny fetysz? A tak serio, to biorę GPS-a i hopsam Ci wpier****ć. Mocno, byś zapamiętała. Okej, wiemy kto. Pytanie dlaczego? Na bank coś muszą w tym mieć. Nie wiem - obiecaną nagrodę, chcą wykorzystać moc Arien po złej stronie czy cokolwiek. Tyle mozliwości, mózgu tak mało, by wszystkie zliczyć. I tak, muszą. Bo nie wierzę, że sam w tym wszystkim siedzi. Albo i jego ktoś do tego zmusza. Zerwane więzi, ukryta prawda i trudne sprawy. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Jeszcze się pewnie nie raz i nie dwa zdziwię, ale póki co mam Cię na swojej czarnej liście.
      Przepraszam, że tak krótko i bezsensu, ale jestem wyczerpana. Pozdrawam i czekam na kolejny.
      #będziewpierdol #będziesiędziało

      Usuń
  2. A więc to Hagen. Mimo wszystko jestem zaskoczona, przecież on się wydawał milszy niż chociażby jego siostra. Nie wiem, bardziej obstawiałam Carneya... Jestem nieco zaniepokojona co może stać się dalej, czy Hagen zrobi Arien jakąś krzywdę czy co się wydarzy? Szkoda, że takie straszne rzeczy dzieją się tuż po pocałunku z Natem i wyznaniem miłości i w ogóle... :( Nie dziwię się Arien ze nie chce się jej gadać o wszystkim co się wokół niej dzieje, ona wciąż jest w tym pogubiona.To musi być ciężkie, tym bardziej że rzeczywiście inni wiedzą więcej na temat jej mocy niż ona sama a to na pewno frustrujące :/ I ciekawi mnie jeszcze co to za inny sposób który ocali życie Arien! Nie wiem co wymyśliłaś ale nie wątpię że on istnieje i ze mnie nim zaskoczysz :D

    OdpowiedzUsuń