Arien
weszła za swoimi towarzyszami do chatki, gdzie wcześniej wypoczywała. Po kilku
próbach jakoś udało jej się uwolnić mężczyznę z pułapki. Co prawda pierwsze
podejście nie było zbytnio udane bo pnącza zamiast poluźnić się wypuściły ostre
kolce ale w ostateczności wszystko zakończyło się tak jak powinno, choć upadek
z sporej wysokość nie należał do bezbolesnych. Gawain starał się nie dać nic po
sobie poznać ale grymas bólu zdradził go gdy podnosił się z ziemi. Jak się
okazało oprócz kilku śladów po kolcach jego plecy pokrywała zaogniona rana
zadana przez Mantykorę. Podeszła do pułki skąd wzięła moździerz a spośród zwisający
spod sufitu suszonych ziół wybrała te ułatwiające gojenie ran i powstrzymujące rozprzestrzenianie
się jadu mitycznego stworzenia.
Chciała
o coś spytać Mae ale zrezygnowała widząc, że kobieta jest zajęta pozieleniałym na twarzy Gawainem. Prędzej czy później
będzie musiała sobie radzić sama więc czemu nie zacząć już teraz?
Arien
sięgnęła po gliniany dzbanek z którego
miała zamiar ulać trochę zawartości ale jej dłoń zatrzymała się w połowie. No
bo czemu nie? Pomyślała. Skoro jest kim jest powinna swój dar wykorzystać dla
dobra innych, czyż nie? Szybko zerknęła w stronę towarzyszy czy jej nie
obserwują. Mimo wszystko, z jakiś dziwnie irracjonalnych przyczyn, nie chciała
żeby oglądali to co miałą zamiar za chwilę zrobić. Nie zastanawiając się zbyt
wiele wzięła się do działania. Uniosła dłonie nad nadszczerbioną miseczką i
starała sobie przypomnieć co czuła gdy pierwszy raz, choć nie świadomie,
przyzwała do siebie żywioły. W końcu poczuła znajome mrowienie skóry ale nic
się nie działo. Najwyraźniej to nie wystarczyło. Wyobraziła więc to co
kojarzyło jej się z wodą. Chłodny dotyk deszczu, szron osiadając zimą na
szybach tworzący fantazyjne wzory, orzeźwienie jakie daje w letni upał, szemrzący
strumień w pobliżu jej domu gdzie często przesiadywała razem ze swoimi
przybranymi rodzicami. Przymknęła oczy aby powstrzymać napływające do oczu łzy.
Kiedy je otworzyła zobaczyła materializujące się w powietrzu kropelki wody łączące
się w nieregularną, przezroczystą bryłkę lodu, która z brzdękiem opadła naczynia
-
Czy mi się wydaje, czy coś nie bardzo Ci idzie?
-
Oh zamknij się.
Arien
skupiła się na swoim zadaniu. Kryształ najpierw zaczął nieco drgać, później
wzniósł się na kilka centymetrów po czym znowu opadł na swoje miejsce.
Dziewczyna powoli uspokoiła oddech po czym zaczęła od początku. Wyczuła
delikatne wibracje gdy zaczął się unosić, w pewnym momencie przestał wirować i
wtedy wyobraziła sobie płomienie oplatające lód, który po chwili zaczął topnieć
zbierając się na dnie naczynia. Z uśmiechem spojrzała na swoją mentorkę i zaczęła
wszystko mieszać tak aby powstałą jednolita masa. Gdy był już gotowa podeszłą
do Gawaina i nałożyła mieszankę na zaognioną ranę. Kiedy wszystko było już
gotowe przyszła jej do głowy jeszcze
jedna myśl.
-
Magia może wzmocnić działanie ziół prawd?- zapytała.
-
Zgadza się, ślady nie wyglądają najlepiej i dobrze by było gdyby zaczęły
działać jak najszybciej. Gdzieś tu powinnam mieć odpowiedni zaklęcia- dodała
podchodząc do pułki z książkami.
-Nie
trzeba, ja… chyba znam odpowiednie- wyjaśniła przypominając sobie czego uczyła
jej Bree.
-
Przepraszam bardzo ale ja tu nie mam nic do powiedzenia?- zaprotestował rycerz.- ostatnim razem gdy próbowałaś na
mnie tych swoich czarów marów mało się nie udusiłem a nie chcę żeby moje plecy
zmieniły się gródek!
-
Myślałby kto, że powinieneś zachowywać się jak na wojownika przystało a tymczasem stękasz jak mała dziewczynka.
- odpowiedziała rozdrażnionym głosem.- Zawsze możemy dać Ci spokój ale trucizna
Mantykory prędzej czy później zrobi swoje. Więc jeśli chcesz jeszcze trochę
pożyć weź się w garść i bądź przez
chwilę cicho. Poza tym z tego co mi wiadomo jesteś niezłym kobieciarzem więc
jakby coś będziesz miał kwiatki zawsze pod ręką- dodała nieco pogodniej.
Po
oczyszczeniu zaognionej rany naniosła na paskudnie wyglądające rozcięcie
przygotowaną przed momentem maść. Palcami delikatnie dotknęła obolałych miejsc
i wypowiedziała następujące słowa
-
Per Luna, Sol, Terra et Stellarum Sacrum de elementa apponere ad herbas
Energizing Post expletum Eos*.
Kiedy
skończyła w powietrzu przez moment można było wyczuć pulsujące ciepło. Po
chwili ziołowy okład zaczął jaśnieć aż w końcu zaczęły się z niego wyłaniać coś
na kształt świetlistych pasów, które owinęły się dookoła torsu mężczyzny jak
bandaż.
-
No to by było chyba na tyle- stwierdziła zadowolona z efektu.
-
Ty zrobiłaś swoje teraz moja kolej- stwierdził Gawain z trudem zakładając
koszulę i podchodząc do skrzyni w której zaczął grzebać.- Czasy są delikatnie rzecz
ujmując ciężkie a będzie jeszcze gorzej. Prawda jest taka, że wielu w taki czy
inny sposób będzie chciało się ciebie pozbyć a lepiej żebyś umiała się bronić.-
wymawiając te słowa rzucił w jej stronę miecz który udało jej złapać się za
rękojeść.- Teraz, moja przyjaciółko pora abyś nauczyła się bronić w bardziej
tradycyjny sposób.
*
Od
przybycia Gawaina na Avalon minęło kilka dni. Arien cały ten czas uczyła się
władać mieczem i posługiwać się innymi rodzajami broni. W międzyczasie Mae,
jako Pani Jeziora, starała się przekazać jej swoją wiedzę i nauczyć jak panować
nad magią. Bree nauczyła jej wszystkiego co wiedziała o ziołach i zaklęć, które
do niedawna brała za dziecięce rymowanki więc jej zajęcia z Mae sprowadzały się
do ćwiczenia wszystkiego w praktyce. Powiedzieć,
że szło jej dobrze było sporym niedomówieniem Rozpalenie ogniska? Proszę
bardzo. Wywołanie ulewy? Nie ma problemu. Utworzenie wysepki? Czemu nie.. Z
opanowaniem żywiołów nie było najgorzej dopóki nie próbowała łączyć ich
wszystkich na raz, bo np. za pierwszym razem zamiast stworzyć coś na kształt
wiru który miał uciszyć wspomnianą ulewę, powaliła kilka drzew. Innym razem
stwierdziła, że przyspieszy wzrost drzewka, które ledwo co wykiełkowało z
ziemi, jednocześnie otaczając je płaszczem płomieni tak aby nie zajęło się
ogniem. W efekcie ledwo udało powstrzymać przed spłonięciem stojącą nieopodal
szopę.
Do
Beltane pozostało co prawd kilka miesięcy ale zadania stojące przed dziewczyną
z pewnością nie należały do najłatwiejszych i takich co to wykonuje się je w
mgnieniu oka należy je podjąć jak najszybciej.
Porównując
to, jak szło jej Gawainem to co osiągnęła z Mae było co najmniej rangi
mistrzowskiej. Był człowiekiem sympatyczny z niekonwencjonalnym poczuciem
humoru, co udowodnił przy nietypowym poznaniu. Jako nauczyciel… no cóż, był
bardzo wymagający. Strzelanie z kuszy czy łuku szło Arien całkiem przyzwoicie ale kiedy przeszli do
walki na miecze zaczęły się poważne schody. W czasie potyczki, pomiędzy jednym
a drugim ciosem, starał przekazać jej kilka
rzeczy:
-
W walce musisz działać tak, jakby miecz stanowił część twojego ciała. Musisz
działać automatycznie bo nawet najmniejsza chwila zawahania może kosztować Cię
życie. Szybkość i siła cięcia zależy od tego czy wyprowadzasz go z łokcia z
ramienia czy nadgarstka.
-
Różnią się czymś istotnym?- spytała w ostatniej chwili powstrzymując cios
skierowany o okolicę jej karku.
-
Jeśli chcesz działać szybko to powinnaś wyprowadzić pchnięcie z nadgarstka lub
łokcia ale musisz pamiętać że są one dużo słabsze niż te wyprowadzane z
ramienia, które są z kolei wolniejsze choć skuteczniejsze. Kolejna rzecz o
której musisz pamiętać to, że ostrze służy nie do parowania ale cięcia. Jeśli
widzisz, że twój przeciwnik lepiej posługuje się bronią musisz starać się aby
jak najszybciej zakończyć walkę żeby oszczędzać siły. Parowanie ciosów osłabia nie tylko
przeciwnika ale i ciebie. Lepszym rozwiązaniem jest zbijanie czyli spowodowanie
aby miecz wroga ześlizgnął się po ostrzu twojej broni a wtedy można szybko
wykorzystać sytuację i wyprowadzić ostateczny cios. Kolejna sprawa, nie możesz pozostawiać
w jednym miejscu po ktoś podejdzie od tyłu i cię załatwi. W walce musisz być
nieprzewidywalna, w ciągłym ruchu bo to może okazać się twoim największym
atutem na polu bitwy. Jeśli wróg pozna twoje słabe strony zginiesz.
Przez
kolejne godziny ćwiczyli ataki, uniki i prawidłowe postawy. Początki były
koszmarne. Jej parowania okazywały się przeważnie nieskuteczne a z opanowaniem
najprostszych wydawałoby się cięć miała duże kłopoty. Mimo cierpliwości jaką Gawaine
starał się jej okazywać Arien dostrzegała kotłujące się pod maską spokoju
emocje. W końcu postanowił nauczyć jej techniki opartej na fałszywych ruchach
nadgarstka. Po jakim czasie wszystko zaczęło iść nieco lepiej. Dziewczyna
wyprowadziła fintę w stronę jego lewej nogi, jakby chciała ją przebić, a potem
w połowie cięcia zmieniła kierunek, wytrącając mu miecz z rąk na co po chwili
zdumienia zareagował pełnym zadowolenia śmiechem.
-
Jeszcze będą z ciebie ludzie- stwierdził obejmując ją ramieniem i razem ruszyli
w stronę zabudowań, gdzie mieli zamiar posilić się przed dalszymi ćwiczeniami.
Arien
jakoś przekonała swojego nauczyciela aby dał jej choć chwilę wytchnienia by
mogła odpocząć. Gdy przeglądała stare księgi do pomieszczenia weszła Raven,
niewiele starsza od niej dziewczyna, która jak okazało się była niemową. Z
uśmiechem podała jej płócienną torbę o której przygotowanie ją wcześniej ją
poprosiła. Sądząc po rozmiarach zawierała wszystko o czego spakowanie poprosiła
dziewczynę a co mogło przydać się jej gdy nadejdzie chwila opuszczenia Avalon
Podziękowała
dziewczynie skinięciem głowy i odeszła. Była zmęczona więc stwierdziła, że
przejrzy zawartość później, teraz nie miała na nic siły. Nie zdążyła się dobrze
ułożyć na wygodnym posłaniu gdy objęły ją ramiona snu.
Obudziło
ją silne potrząsanie za ramię. Zaspana przetarła oczy i zobaczyła obok rozczochranego
Gawaina, który pokazywał żeby była cicho.
-
Co się dzieje?- spytała szeptem.
-
Bierz swoje rzeczy i wynosimy się stąd- ponaglił ją wyraźnie czymś
zaniepokojony.
-
Możesz mi łaskawie wyjaśnić o co Ci chodzi?!- dopytywała się czując jak udziela
jej się nastrój towarzysza, który jej nie odpowiedział tylko mocno złapał za
dłoń i wyciągnął na zewnątrz. Szybko ale starając się jak najciszej szli w dół
zbocza. Schowali się za kilkoma głazami i wtedy to zobaczyła. Nie dalej jak 30
metrów od nich wokół unoszących się w
powietrzu czegoś co wyglądało jak wirujące odłamki szkła leżało kilka kapłanek
z poderżniętymi gardłami. Nad nimi pochylali się mężczyźni ubrani w peleryny ze znakiem
włóczni upewniając się, że ich ofiary na pewno nie żyją.
- Teraz rozumiesz?- spytał twardo.
-
To portal? Ale jak straż królowej zdołała…
-
Posłuchaj- przerwał jej- nie wiem jak i to nie teraz jest najmniej ważne. Musimy
stąd jak najszybciej uciekać. Zasłona jest na tyle cienka, że każdy może przez
nią przejść wystarczy znaleźć tylko odpowiednie miejsce. Mae i kilkoro innym
udało się uciec a ja do nich niedługo dołączę tylko muszę zaprowadzić Cię w
miejsce gdzie bezpiecznie otworzysz portal.
-
No proszę kogo…- barczysty mężczyzna, który pojawił się nad nim jakby z nikąd
nie dokończył bo jego serce przeszył miecz Gawaina. Bez słowa zerwali się z
miejsca i biegli jak najszybciej aby
uciec przed intruzami. Niemal czuli na plecach oddech oprawców, którzy zdawali
się być coraz bliżej. Nogi co chwilę ślizgały jej się na wilgotnym od rosy
podłożu. Zdyszana biegła za rycerzem kierującym się w stronę zagajnika, gdy
poczuła jak ból przeszywa jej lewe ramię którego sterczy wystrzelony z kuszy
bełt. Krzywiąc się zdołała wyciągnąć go z rany uciskając ją wolną dłonią aby
stracić jak najmniej krwi. Gdy znaleźli się wśród drzew coś przyszło jej do
głowy. Odwróciła się i nieznacznie zwolniła a po kilku sekundach od intruzów oddzielała
ich gęsta ściana splątanych gałęzi i pnączy, umocniona stertą gruzu. Gawain z dumą
spojrzał na jej dzieło ale mimo wszystko dla bezpieczeństwa zmienili drogę i
minęła chwila zanim się zatrzymali.
-
Na razie jesteśmy bezpieczni- uznał wsłuchując się w odgłosy próbujących się
przebić przez przeszkodę mężczyzn.- Widzisz to miejsce- wskazał gdzieś za jej
plecami, które gdy się obróciła okazało się delikatnie pulsować i rozmywać.-
tamtędy dotrę się do Mae a ty zrób co
trzeba aby się bezpiecznie wydostać z tej wyspy.
W
skupieniu wykonała rękoma wszystkie znaki i wypowiedziała odpowiednie formułki,
których nauczyła jej Mae. Od niej wiedziała, że nigdy nie istniały dwa takie
same portale, każda ze strażniczek tworzyła bowiem inny który w jakimś stopniu
odzwierciedlał to jakim człowiekiem jest naprawdę. Jej był łukiem z
półprzezroczystego bezbarwnego kamienia pokrytym drobnymi kwiatkami głogu,
symbolu nadziei. Odwróciła się w stronę swojego towarzysza aby się pożegnać ale
nie wiedziała co powiedzieć. Mimo że nie znali się długo czułą że znalazła w
nim prawdziwego przyjaciela na którego mogłaby liczyć w każdej sytuacji.
-
Cieszę się, że mogłem cię poznać.
-
Ja też. Jakieś rady na koniec?- spytała.
-
Nie ufaj nikomu poza sobą samą i nigdy nie wątp w swoje siły.
-
W takim razie do zobaczenia.- powiedziała wyciągając rękę
-
Do zobaczenia- odpowiedział ujmując dłoń i składając na niej dworny pocałunek.
Odprowadziła go wzrokiem aż zniknął za falującym zasłoną światła. Z
westchnieniem stanęła przed przejściem które stworzyła i przestąpiła próg robiąc
krok w nieznane.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
* poprzez Księżyc, Słońce, Ziemię i Gwiazdy niech
święta moc żywiołów połączy się z tymi ziołami wypełniwszy je wzmacniającą energią
Czytasz?
Skomentuj!
Ni
to dobre ni to złe. Rozdział jaki jest każdy widzi a ja na komentowanie i
analizowanie jego beznadziejności nie mam już siły.
Do
następnego,
Artis
Ledwo mnie na 5 zapraszałas a tu już 6. Cóż, spotkanie Arien zGawainem ( naprawdę przepraszam, jeśli źle napisałam ) było bardzo hm... interesujące? Niecodzienne? Zabawne? Tak, to ostatnie na pewno. Wcale się nie śmiałam, skąd ten pomysł? Fantastyka jest świetna ale naprawdę ginie w niej za dużo ludzi. Czy jakkolwiek ich tam zwać no ale są ludźmi z mocami więc ludzie.
OdpowiedzUsuńJa ogólnie powiem tak - jak dla mnie możesz skasować ty opowiadanie i zatrzeć wszystkie ślady po nim. Tylko i wyłącznie pod warunkiem, że wydajesz je w formie książki. W innym wypadku nawet nie próbuj. Nie wiem gdzie Ty tu coś beznadziejnego widzisz, bo ja chyba ślepa jestem. Ale okulary mam więc powinnam widzieć podwójnie. Dla mnie opowiadanie i każdy rozdział jest genialny i zdania nie zmienię.
Dziękuję za uwagę, dziś bez gróźb :) Pozdrawiam :)
Pojawiły się moje wyczekiwane nauki korzystania z magii! Widzę, że Arien radzi sobie całkiem nieźle :) Co prawda z tym łączeniem żywiołów jest gorzej, ale może to i dobrze, bo to byłoby nierealne, gdyby ona tak wszystko umiała od razu xD Ten chłopak to Gwain czy Gawain? Bo są dwie wersje, ale obstawiam, że chodzi o tą samą osobę? Po dosyć nietypowym przywitaniu chyba ta dwójka się nawet polubiła. Na końcu zrobiło się gorąco, ale wszyscy zdołali się uratować, więc myślę, że dopiero teraz się wszystko rozkręci.
OdpowiedzUsuń