niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 6 "Zrozumieć nieznane"


Arien weszła za swoimi towarzyszami do chatki, gdzie wcześniej wypoczywała. Po kilku próbach jakoś udało jej się uwolnić mężczyznę z pułapki. Co prawda pierwsze podejście nie było zbytnio udane bo pnącza zamiast poluźnić się wypuściły ostre kolce ale w ostateczności wszystko zakończyło się tak jak powinno, choć upadek z sporej wysokość nie należał do bezbolesnych. Gawain starał się nie dać nic po sobie poznać ale grymas bólu zdradził go gdy podnosił się z ziemi. Jak się okazało oprócz kilku śladów po kolcach jego plecy pokrywała zaogniona rana zadana przez Mantykorę. Podeszła do pułki skąd wzięła moździerz a spośród zwisający spod sufitu suszonych ziół wybrała te ułatwiające gojenie ran i powstrzymujące rozprzestrzenianie się jadu mitycznego stworzenia.

Chciała o coś spytać Mae ale zrezygnowała widząc, że kobieta jest zajęta  pozieleniałym na twarzy Gawainem. Prędzej czy później będzie musiała sobie radzić sama więc czemu nie zacząć już teraz?
Arien sięgnęła  po gliniany dzbanek z którego miała zamiar ulać trochę zawartości ale jej dłoń zatrzymała się w połowie. No bo czemu nie? Pomyślała. Skoro jest kim jest powinna swój dar wykorzystać dla dobra innych, czyż nie? Szybko zerknęła w stronę towarzyszy czy jej nie obserwują. Mimo wszystko, z jakiś dziwnie irracjonalnych przyczyn, nie chciała żeby oglądali to co miałą zamiar za chwilę zrobić. Nie zastanawiając się zbyt wiele wzięła się do działania. Uniosła dłonie nad nadszczerbioną miseczką i starała sobie przypomnieć co czuła gdy pierwszy raz, choć nie świadomie, przyzwała do siebie żywioły. W końcu poczuła znajome mrowienie skóry ale nic się nie działo. Najwyraźniej to nie wystarczyło. Wyobraziła więc to co kojarzyło jej się z wodą. Chłodny dotyk deszczu, szron osiadając zimą na szybach tworzący fantazyjne wzory, orzeźwienie jakie daje w letni upał, szemrzący strumień w pobliżu jej domu gdzie często przesiadywała razem ze swoimi przybranymi rodzicami. Przymknęła oczy aby powstrzymać napływające do oczu łzy. Kiedy je otworzyła zobaczyła materializujące się w powietrzu kropelki wody łączące się w nieregularną, przezroczystą bryłkę lodu, która z brzdękiem opadła naczynia

- Czy mi się wydaje, czy coś nie bardzo Ci idzie?
- Oh zamknij się.
Arien skupiła się na swoim zadaniu. Kryształ najpierw zaczął nieco drgać, później wzniósł się na kilka centymetrów po czym znowu opadł na swoje miejsce. Dziewczyna powoli uspokoiła oddech po czym zaczęła od początku. Wyczuła delikatne wibracje gdy zaczął się unosić, w pewnym momencie przestał wirować i wtedy wyobraziła sobie płomienie oplatające lód, który po chwili zaczął topnieć zbierając się na dnie naczynia. Z uśmiechem spojrzała na swoją mentorkę i zaczęła wszystko mieszać tak aby powstałą jednolita masa. Gdy był już gotowa podeszłą do Gawaina i nałożyła mieszankę na zaognioną ranę. Kiedy wszystko było już gotowe przyszła jej do głowy  jeszcze jedna myśl.
- Magia może wzmocnić działanie ziół prawd?- zapytała.
- Zgadza się, ślady nie wyglądają najlepiej i dobrze by było gdyby zaczęły działać jak najszybciej. Gdzieś tu powinnam mieć odpowiedni zaklęcia- dodała podchodząc do pułki z książkami.
-Nie trzeba, ja… chyba znam odpowiednie- wyjaśniła przypominając sobie czego uczyła jej Bree.
- Przepraszam bardzo ale ja tu nie mam nic do powiedzenia?- zaprotestował  rycerz.- ostatnim razem gdy próbowałaś na mnie tych swoich czarów marów mało się nie udusiłem a nie chcę żeby moje plecy zmieniły się gródek!

- Myślałby kto, że powinieneś zachowywać się jak na wojownika  przystało a tymczasem stękasz jak mała dziewczynka. - odpowiedziała rozdrażnionym głosem.- Zawsze możemy dać Ci spokój ale trucizna Mantykory prędzej czy później zrobi swoje. Więc jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć weź się w  garść i bądź przez chwilę cicho. Poza tym z tego co mi wiadomo jesteś niezłym kobieciarzem więc jakby coś będziesz miał kwiatki zawsze pod ręką- dodała nieco pogodniej.
Po oczyszczeniu zaognionej rany naniosła na paskudnie wyglądające rozcięcie przygotowaną przed momentem maść. Palcami delikatnie dotknęła obolałych miejsc i wypowiedziała następujące słowa
- Per Luna, Sol, Terra et Stellarum Sacrum de elementa apponere ad herbas Energizing Post expletum Eos*.
Kiedy skończyła w powietrzu przez moment można było wyczuć pulsujące ciepło. Po chwili ziołowy okład zaczął jaśnieć aż w końcu zaczęły się z niego wyłaniać coś na kształt świetlistych pasów, które owinęły się dookoła torsu mężczyzny jak bandaż.
- No to by było chyba na tyle- stwierdziła zadowolona z efektu.
- Ty zrobiłaś swoje teraz moja kolej- stwierdził Gawain z trudem zakładając koszulę i podchodząc do skrzyni w której zaczął grzebać.- Czasy są delikatnie rzecz ujmując ciężkie a będzie jeszcze gorzej. Prawda jest taka, że wielu w taki czy inny sposób będzie chciało się ciebie pozbyć a lepiej żebyś umiała się bronić.- wymawiając te słowa rzucił w jej stronę miecz który udało jej złapać się za rękojeść.- Teraz, moja przyjaciółko pora abyś nauczyła się bronić w bardziej tradycyjny sposób.


*

Od przybycia Gawaina na Avalon minęło kilka dni. Arien cały ten czas uczyła się władać mieczem i posługiwać się innymi rodzajami broni. W międzyczasie Mae, jako Pani Jeziora, starała się przekazać jej swoją wiedzę i nauczyć jak panować nad magią. Bree nauczyła jej wszystkiego co wiedziała o ziołach i zaklęć, które do niedawna brała za dziecięce rymowanki więc jej zajęcia z Mae sprowadzały się do  ćwiczenia wszystkiego w praktyce. Powiedzieć, że szło jej dobrze było sporym niedomówieniem Rozpalenie ogniska? Proszę bardzo. Wywołanie ulewy? Nie ma problemu. Utworzenie wysepki? Czemu nie.. Z opanowaniem żywiołów nie było najgorzej dopóki nie próbowała łączyć ich wszystkich na raz, bo np. za pierwszym razem zamiast stworzyć coś na kształt wiru który miał uciszyć wspomnianą ulewę, powaliła kilka drzew. Innym razem stwierdziła, że przyspieszy wzrost drzewka, które ledwo co wykiełkowało z ziemi, jednocześnie otaczając je płaszczem płomieni tak aby nie zajęło się ogniem. W efekcie ledwo udało powstrzymać przed spłonięciem stojącą nieopodal szopę.

Do Beltane pozostało co prawd kilka miesięcy ale zadania stojące przed dziewczyną z pewnością nie należały do najłatwiejszych i takich co to wykonuje się je w mgnieniu oka należy je podjąć jak najszybciej.
Porównując to, jak szło jej Gawainem to co osiągnęła z Mae było co najmniej rangi mistrzowskiej. Był człowiekiem sympatyczny z niekonwencjonalnym poczuciem humoru, co udowodnił przy nietypowym poznaniu. Jako nauczyciel… no cóż, był bardzo wymagający. Strzelanie z kuszy czy łuku szło Arien  całkiem przyzwoicie ale kiedy przeszli do walki na miecze zaczęły się poważne schody. W czasie potyczki, pomiędzy jednym a drugim ciosem, starał przekazać  jej kilka rzeczy:
- W walce musisz działać tak, jakby miecz stanowił część twojego ciała. Musisz działać automatycznie bo nawet najmniejsza chwila zawahania może kosztować Cię życie. Szybkość i siła cięcia zależy od tego czy wyprowadzasz go z łokcia z ramienia czy nadgarstka.
- Różnią się czymś istotnym?- spytała w ostatniej chwili powstrzymując cios skierowany o okolicę jej karku.

- Jeśli chcesz działać szybko to powinnaś wyprowadzić pchnięcie z nadgarstka lub łokcia ale musisz pamiętać że są one dużo słabsze niż te wyprowadzane z ramienia, które są z kolei wolniejsze choć skuteczniejsze. Kolejna rzecz o której musisz pamiętać to, że ostrze służy nie do parowania ale cięcia. Jeśli widzisz, że twój przeciwnik lepiej posługuje się bronią musisz starać się aby jak najszybciej zakończyć walkę żeby oszczędzać siły.  Parowanie ciosów osłabia nie tylko przeciwnika ale i ciebie. Lepszym rozwiązaniem jest zbijanie czyli spowodowanie aby miecz wroga ześlizgnął się po ostrzu twojej broni a wtedy można szybko wykorzystać sytuację i wyprowadzić ostateczny cios. Kolejna sprawa, nie możesz pozostawiać w jednym miejscu po ktoś podejdzie od tyłu i cię załatwi. W walce musisz być nieprzewidywalna, w ciągłym ruchu bo to może okazać się twoim największym atutem na polu bitwy. Jeśli wróg pozna twoje słabe strony zginiesz.
Przez kolejne godziny ćwiczyli ataki, uniki i prawidłowe postawy. Początki były koszmarne. Jej parowania okazywały się przeważnie nieskuteczne a z opanowaniem najprostszych wydawałoby się cięć miała duże kłopoty. Mimo cierpliwości jaką Gawaine starał się jej okazywać Arien dostrzegała kotłujące się pod maską spokoju emocje. W końcu postanowił nauczyć jej techniki opartej na fałszywych ruchach nadgarstka. Po jakim czasie wszystko zaczęło iść nieco lepiej. Dziewczyna wyprowadziła fintę w stronę jego lewej nogi, jakby chciała ją przebić, a potem w połowie cięcia zmieniła kierunek, wytrącając mu miecz z rąk na co po chwili zdumienia zareagował pełnym zadowolenia śmiechem.

- Jeszcze będą z ciebie ludzie- stwierdził obejmując ją ramieniem i razem ruszyli w stronę zabudowań, gdzie mieli zamiar posilić się przed dalszymi ćwiczeniami.
Arien jakoś przekonała swojego nauczyciela aby dał jej choć chwilę wytchnienia by mogła odpocząć. Gdy przeglądała stare księgi do pomieszczenia weszła Raven, niewiele starsza od niej dziewczyna, która jak okazało się była niemową. Z uśmiechem podała jej płócienną torbę o której przygotowanie ją wcześniej ją poprosiła. Sądząc po rozmiarach zawierała wszystko o czego spakowanie poprosiła dziewczynę a co mogło przydać się jej gdy nadejdzie chwila opuszczenia Avalon
Podziękowała dziewczynie skinięciem głowy i odeszła. Była zmęczona więc stwierdziła, że przejrzy zawartość później, teraz nie miała na nic siły. Nie zdążyła się dobrze ułożyć na wygodnym posłaniu gdy objęły ją ramiona snu.
Obudziło ją silne potrząsanie za ramię. Zaspana przetarła oczy i zobaczyła obok rozczochranego Gawaina, który pokazywał żeby była cicho.
- Co się dzieje?- spytała szeptem.
- Bierz swoje rzeczy i wynosimy się stąd- ponaglił ją wyraźnie czymś zaniepokojony.
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić o co Ci chodzi?!- dopytywała się czując jak udziela jej się nastrój towarzysza, który jej nie odpowiedział tylko mocno złapał za dłoń i wyciągnął na zewnątrz. Szybko ale starając się jak najciszej szli w dół zbocza. Schowali się za kilkoma głazami i wtedy to zobaczyła. Nie dalej jak 30 metrów od nich wokół  unoszących się w powietrzu czegoś co wyglądało jak wirujące odłamki szkła leżało kilka kapłanek z poderżniętymi gardłami. Nad nimi pochylali się  mężczyźni ubrani w peleryny ze znakiem włóczni upewniając się, że ich ofiary na pewno nie żyją.

- Teraz rozumiesz?- spytał twardo.
- To portal? Ale jak straż królowej zdołała…
- Posłuchaj- przerwał jej- nie wiem jak i to nie teraz jest najmniej ważne. Musimy stąd jak najszybciej uciekać. Zasłona jest na tyle cienka, że każdy może przez nią przejść wystarczy znaleźć tylko odpowiednie miejsce. Mae i kilkoro innym udało się uciec a ja do nich niedługo dołączę tylko muszę zaprowadzić Cię w miejsce gdzie bezpiecznie otworzysz portal.
- No proszę kogo…- barczysty mężczyzna, który pojawił się nad nim jakby z nikąd nie dokończył bo jego serce przeszył miecz Gawaina. Bez słowa zerwali się z miejsca i biegli jak  najszybciej aby uciec przed intruzami. Niemal czuli na plecach oddech oprawców, którzy zdawali się być coraz bliżej. Nogi co chwilę ślizgały jej się na wilgotnym od rosy podłożu. Zdyszana biegła za rycerzem kierującym się w stronę zagajnika, gdy poczuła jak ból przeszywa jej lewe ramię którego sterczy wystrzelony z kuszy bełt. Krzywiąc się zdołała wyciągnąć go z rany uciskając ją wolną dłonią aby stracić jak najmniej krwi. Gdy znaleźli się wśród drzew coś przyszło jej do głowy. Odwróciła się i nieznacznie zwolniła a po kilku sekundach od intruzów oddzielała ich gęsta ściana splątanych gałęzi i pnączy, umocniona stertą gruzu. Gawain z dumą spojrzał na jej dzieło ale mimo wszystko dla bezpieczeństwa zmienili drogę i minęła chwila zanim się zatrzymali.
- Na razie jesteśmy bezpieczni- uznał wsłuchując się w odgłosy próbujących się przebić przez przeszkodę mężczyzn.- Widzisz to miejsce- wskazał gdzieś za jej plecami, które gdy się obróciła okazało się delikatnie pulsować i rozmywać.- tamtędy dotrę  się do Mae a ty zrób co trzeba aby się bezpiecznie wydostać z tej wyspy.

W skupieniu wykonała rękoma wszystkie znaki i wypowiedziała odpowiednie formułki, których nauczyła jej Mae. Od niej wiedziała, że nigdy nie istniały dwa takie same portale, każda ze strażniczek tworzyła bowiem inny który w jakimś stopniu odzwierciedlał to jakim człowiekiem jest naprawdę. Jej był łukiem z półprzezroczystego bezbarwnego kamienia pokrytym drobnymi kwiatkami głogu, symbolu nadziei. Odwróciła się w stronę swojego towarzysza aby się pożegnać ale nie wiedziała co powiedzieć. Mimo że nie znali się długo czułą że znalazła w nim prawdziwego przyjaciela na którego mogłaby liczyć w każdej sytuacji.
- Cieszę się, że mogłem cię poznać.
- Ja też. Jakieś rady na koniec?- spytała.
- Nie ufaj nikomu poza sobą samą i nigdy nie wątp w swoje siły.
- W takim razie do zobaczenia.- powiedziała wyciągając rękę
- Do zobaczenia- odpowiedział ujmując dłoń i składając na niej dworny pocałunek. Odprowadziła go wzrokiem aż zniknął za falującym zasłoną światła. Z westchnieniem stanęła przed przejściem które stworzyła i przestąpiła próg robiąc krok w nieznane.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

* poprzez Księżyc, Słońce, Ziemię i Gwiazdy niech święta moc żywiołów połączy się z tymi ziołami wypełniwszy je wzmacniającą energią

Czytasz? Skomentuj!

Ni to dobre ni to złe. Rozdział jaki jest każdy widzi a ja na komentowanie i analizowanie jego beznadziejności nie mam już siły.

Do następnego,

Artis

2 komentarze:

  1. Ledwo mnie na 5 zapraszałas a tu już 6. Cóż, spotkanie Arien zGawainem ( naprawdę przepraszam, jeśli źle napisałam ) było bardzo hm... interesujące? Niecodzienne? Zabawne? Tak, to ostatnie na pewno. Wcale się nie śmiałam, skąd ten pomysł? Fantastyka jest świetna ale naprawdę ginie w niej za dużo ludzi. Czy jakkolwiek ich tam zwać no ale są ludźmi z mocami więc ludzie.
    Ja ogólnie powiem tak - jak dla mnie możesz skasować ty opowiadanie i zatrzeć wszystkie ślady po nim. Tylko i wyłącznie pod warunkiem, że wydajesz je w formie książki. W innym wypadku nawet nie próbuj. Nie wiem gdzie Ty tu coś beznadziejnego widzisz, bo ja chyba ślepa jestem. Ale okulary mam więc powinnam widzieć podwójnie. Dla mnie opowiadanie i każdy rozdział jest genialny i zdania nie zmienię.
    Dziękuję za uwagę, dziś bez gróźb :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pojawiły się moje wyczekiwane nauki korzystania z magii! Widzę, że Arien radzi sobie całkiem nieźle :) Co prawda z tym łączeniem żywiołów jest gorzej, ale może to i dobrze, bo to byłoby nierealne, gdyby ona tak wszystko umiała od razu xD Ten chłopak to Gwain czy Gawain? Bo są dwie wersje, ale obstawiam, że chodzi o tą samą osobę? Po dosyć nietypowym przywitaniu chyba ta dwójka się nawet polubiła. Na końcu zrobiło się gorąco, ale wszyscy zdołali się uratować, więc myślę, że dopiero teraz się wszystko rozkręci.

    OdpowiedzUsuń