Na Avalon panuje wieczna wiosna i dostatek a takie
pojęcia jak wojna czy choroby są tam samo prawdopodobne, jak to, że bogini wojny
Morigan postanowi zostać pacyfistką. A skoro
jest szafarką śmierci taka sytuacja raczej nigdy nie będzie miała miejsca. Jednak
wszystko się zmienia. Wśród mieszkańców wyspy wyczuwa się wyraźny niepokój
spowodowany chociażby dziwnymi zjawiskami wywołanymi przez osłabioną zasłonę.
Dodatkowo okazało się, że praktycznie każdy kto znajdzie wyjątkowo słabe
miejsce może dostać się do tego mitycznego miejsca. Przez całą dobę pełniono
wartę ale doskonale zdawano sobie sprawę, że w razie zagrożenia kobiety, nawet
pomimo swoich zdolności nie tylko tych magicznych, bez wsparcia brzydszej płci nie dadzą rady
obronić tego mitycznego przybytku.
Delikatny
wiaterek podrywał do tańca pelerynę Arien, kierującą się w stronę sadu. Dziewczyna
usiadła oparta o jedną z jabłoni i spod
półprzymknięty powiek obserwowała wschód słońca, próbując jakoś sobie uporządkować to czego
dowiedziała się w ciągu kilkudniowego pobytu na Avalon. Nareszcie poznała
prawdę o swoim pochodzeniu i rodzicach, których moce ona w sobie kumulowała, co
jak dotąd sądzono jest niemożliwe. Ku jej przerażeniu okazało się, że jest jedną
z kobiet, które w legendach nazywano Paniami Żywiołów. O tym kto nim zostanie
decydowali wspólnie Ghob, opiekun żywiołu Ziemi, Parald pan Powietrza,
Niks sprawujący pieczę nad Wodą oraz
Dżinn panujący nad Ogniem. Najczęściej dana osoba, nieważne jakiej płci, władała
jednym żywiołem, którego okiełznanie i tak było niezmiernie trudne. Jeśli
jednak zdarzyło się że panowała nad dajmy na to dwoma i na dodatek będącymi
swoimi przeciwieństwami, chociażby takimi jak ogień i woda, dochodziło do
sytuacji że mimo dobrych chęci przy jednoczesnym użyciu obu z nich dochodziło
do katastrofalnych skutków. Tacy jak
ona rodzili się raz na kilkaset lat
zazwyczaj gdy światu zagrażało wielkie niebezpieczeństwo.
Zaledwie
wczoraj odbyła z Mae na ten temat długą rozmowę. Najważniejsza była przepowiednia,
o której często w jej towarzystwie napomykano ale gdy pytała o co chodzi
zbywano ją krótkim „dowiesz się wkrótce”.
-
Co wiesz o proroctwie?- spytała Pani jeziora wyciągając ze skrytki ukrytej w
podłodze zwój.
-
Poza tym, że podobno dotyczy mnie to nic- odparła cicho.
-
Owszem jest w nim mowa o tobie choć nie
tylko a teraz posłuchaj.
„Ćwierć
wieku Silmeardą władać będzie puste naczynie, unicestwiając tych którzy zwani
są bractwem. Lecz 20 lat przed wielkim Beltane*, gdy srebrny glob zrówna się z
ognistą gwiazdą a zima dobiegnie końca na świat przyjdzie dziecko żywiołów
zrodzone z dwóch światów aby scalić to co ma chronić przed ostatecznym końcem.
Gdy
zapłoną ognie Bela zniewolony przyjaciel stanie się wrogiem a wojownik pozbawi
życia zdrajczynię i jako prawowity dziedzic zasiądzie na tronie”
Przez
chwilę panowała niczym nie zmącona cisza.
-Z
tego co pamiętam puste naczynie to osoba, której Rada Starszych Bractwa odebrała
moce magiczne. Zgaduję że chodzi o królową Nathirę.
- Zgadza się, 30 lat temu pozbawioną ją mocy bo chciała ją
wykorzystywać do podboju innych terytoriów i
podporządkowania sobie siłą jej mieszkańców.- kobieta po chwili dodała-
Wydaje mi się, właściwie to jestem pewna, że kapłanka która ukradła klepsydrę
była jej poplecznikiem.
-Do czegoś jej jest na pewno potrzebna pytanie do czego?-
zastanawiała się na głos Arien.
- Tego na razie nie wiemy. Jedno jest pewne, nie wyniknie z tego
nic dobrego. Poza tym trzeba ponownie scalić zasłonę i utworzyć nową pieczęć. Powinno
się to stać według przepowiedni w Beltane. To zadanie będzie należeć do ciebie.
Każda inna osoba, ze względu na
uwolnioną wówczas moc mogłaby nie przeżyć. Natomiast żywioły stworzą wokół
ciebie coś w rodzaju bariery ochronnej.
Dziewczyna zadrżała, to co miała zrobić przerażało ją ale
stwierdziła że gorzej już chyba nie będzie.
- Chwileczkę.. czy to najbliższe nie będzie tym „Wielkim”?
Przypadającym raz na 500 lat?
- Zgadza się. Każdy magiczny czyn który się wówczas dokona będzie
niezniszczalny. Choć pewnie przyjdzie nam za to zapłacić jakąś cenę..- Mae
dodała jakby do siebie.
- Jeszcze jedno, tym dzieckiem żywiołów jestem ja ale o co chodzi
z tymi dwoma światami?
- To akurat jest bardzo proste. Twoja matka była Narnijką
natomiast ojciec urodził się na Ziemi.
- Dlaczego akurat ja? Mówiłaś, że Ghob, Parald, Niks i Dżinn
decydują kto będzie władcą żywiołów. Mogli przecież wybrać każdego a padło na
mnie i czemu wcześniej nie zauważyłam że coś jest ze mną nie tak? Równie dobrze mogli wytypować któregoś spośród swojego grona.
- Kontrola wszystkich żywiołów jest znacznie łatwiejsza jeśli
potencjalny władca czy też władczyni mają w sobie choć iskrę magii. Im jest ona
większa tym wzrasta prawdopodobieństwo wykonania powierzonej danej osobie
misji. W twoim przypadku, z racji pochodzenia i swoich wrodzonych mocy, możesz
w przyszłości stać się jedną z potężniejszych czarodziejek. Wcześniej na pewno
coś się działo tylko tego nie zauważałaś bo brałaś to za coś normalnego.- uwadze dziewczyny nie uszedł fakt, że Kapłanka w żaden sposób nie skomentowała ostatniej części jej wypowiedzi.
To
wszystko było skomplikowane. Zaledwie jeszcze kilka dni temu uważała się za
zwykłą dziewczynę a teraz cały jej uporządkowany świat wywracał się do góry
nogami. Wzdrygnęła się gdy jej rozmyślania przerwało delikatne ukłucie w
okolicy kręgosłupa.
-
Rób co Ci każe a wszystko będzie dobrze.- wyszeptał jej do ucha niski, męski
głos.
„No
proszę, a już myślałam, że akurat tutaj nic mi nie grozi”- stwierdziła w myślach.
Powoli wstała, gorączkowo starając się coś wymyślić, jakieś wyjście z tej
sytuacji. Niemal mogła sobie wyobrazić, jak w głowie kręci się jej tysiące
trybików. Nie miała pojęcia jak potężne jest je dziedzictwo i jak powinna nim
się posługiwać ale stwierdziła, że może
zaryzykować. Jakoś go obezwładni a później ostrzeże mieszkanki wyspy przed
intruzem.
-
Odwróć się.- zażądał.
Posłusznie
wykonała polecenie. Kiedy stanęli twarzą w twarz zobaczyła postawnego mężczyznę.
Jego miecz celował prosto w jej serce i mimo, że w środku aż się kotłowała z
emocji starała się nie dać tego po sobie poznać. Był wysoki i dobrze zbudowany,
na szerokie ramiona zarzucił sobie podróżny płaszcz. Twarz była skryta pod
kapturem ale i tak dostrzegła nieco kanciaste rysy okolone ciemnobrązowymi
włosami sięgającymi podbródka oraz ślady kilkudniowego zarostu.
-
Czego chcesz?- spytała drżącym głosem.
Jegomość
zaśmiał się złośliwie i zabawnie przechylił głowę.
-
Nie jesteś zbyt bystra co? No pomyśl, czego może chcieć od takiej uroczej
dziewczyny ktoś taki jak ja?- Wolną ręką wykonał nieco teatralny gest wskazując
na swoją osobę. Nie była czy plan, który naprędce wymyśliła wypali ale
postanowiła spróbować. Arien powoli sięgnęła w kierunku paska, gdy ten zobaczył
co ma zamiar zrobić szybko wykręcił jej dłoń i obrócił tak, że teraz jedną ręką
trzymał ją w pasie a drugą przytykał miecz do gardła.
-
Nikt cię nie nauczył, że bronią można sobie zrobić krzywdę.- Owionął ją ciepły
oddech.
-
Broń? Doprawdy... nie mam pojęcia o co Ci chodzi.- Poczuła jak mężczyzna
sztywnieje i stara się ostrożnie wybadać czy faktycznie coś ukryła pod peleryną.
Wykorzystała moment nieuwagi nieznajomego, wystarczyło na chwilę odwrócić jego
uwagę. Poczuła uścisk całkowicie się rozluźnił, a kiedy usłyszała cichy świst
powietrza odważyła się obrócić. Na szczęście wszystko wyszło tak jak to sobie
zaplanowała. Oto przed nią jej niedoszły oprawca, skrępowany cienkimi witkami drzewa,
zwisał głową w duł.
-
Jest takie powiedzenie „nie czyń drugiemu co tobie nie miłe”.- Uśmiech
satysfakcji rozjaśniał twarz Arien. Trąciła go lekko przez co zaczął się
delikatnie bujać.
-
Na boginię czy wy kobiety nie znacie się na żartach?!
Dziewczyna
z niedowierzaniem pokręciła głową i przyglądała jak jegomość szarpiąc się próbuje
się uwolnić. Odwróciła się w stronę skąd dochodził odgłos przyspieszonych
kroków. Wkrótce dostrzegła rudowłosą Mae, która zobaczywszy obezwładnionego jegomościa
wybucha niepohamowanym śmiechem.
-
Przepraszam.- udało jej się wydusić gdy jakimś cudem się uspokoiła.- Pozwól, że
Ci przedstawię Gawaina, jednego z najlepszych rycerzy i przyjaciela Króla
Artura.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
*Beltane- jak zwykle więcej do poczytania ((tutaj)) Z jednodniowym opóźnieniem (proszę nie bić) ale jestem.
Mały apel do wszystkich czytających- dajcie jakiś znak o swojej obecności, choćby zwykły uśmiech.
Do następnego,
Artis
Spodziewam się tutaj wielkiej wojny xD Jestem ciekawa czy Arien będzie pobierać jakieś lekcje czy coś w tym stylu. Jak na razie, ona tylko się dowiaduje coraz więcej o sobie, ale ja czekam na naukę panowania nad żywiołami itp. Mam wrażenie, że to będzie ciekawe doświadczenie :D A ten rycerz, sama nie wiem jak go ocenić xD Z jednej strony naprawdę przez chwilę myślałam, ze to jakiś wróg, ale chyba jednak nie :D Kreatywny sposób przywitania się z nową mieszkanką wyspy :D
OdpowiedzUsuńArtist, ja jestem i czytam, po prostu czasu na komentowanie mam nie za dużo.
OdpowiedzUsuńAle strasznie mi się podoba!
Weny ;*