Arien
zdążyła przyzwyczaić się do sposobu w jaki przebiegało przejście przez
portal. Było tak jakby przekraczała próg
drzwi, przy czym jej naszyjnik przez ułamek sekundy rozgrzewał się do
czerwoności. Zupełnie nie tak jak w tej chwili. Teraz spadała obracając się
bezwładnie we wszystkich możliwych kierunkach. Otaczała ją ciemność, z której
raz po raz wyłaniały się fragmenty obrazów. Roześmiana dziewczyna, ośnieżony szczyt
góry, mężczyzna o kocich oczach i skrzących się kolorowo włosach. Jakby tego
było mało zbliżały się do niej różnego rodzaju demony, które gdy znalazły się
za blisko ulatniały się z sykiem. Wszystko przez jej dosyć niepozorny
łańcuszek, z którego wyrastały tysiące cieniutki złotych i srebrnych nitek
oplatających jej ciało tworząc jakby ochronną sieć.
W
którymś momencie powietrze się zmieniło i Arien poczuła chłodny wiaterek aż do momentu,
gdy siła upadku wycisnęła jej z płuc każdą cząsteczkę powietrza. Najmniej
zamroczona część jej umysłu zarejestrowała miękkość trawy, na której leżała i
dziwny, lekko cierpki zapach. Niebo usiane gwiazdami zasłaniały jej gałęzie
drzew dopiero pokrywające się liśćmi. Łapczywie łykała powietrze, kiedy w
ostatniej chwili zobaczyła ciemny kształt spadający szybko w jej kierunku i w
ostatniej chwili przetoczyła się na bok. Tam gdzie przed chwilą leżała w
powietrze wzbijała się ponownie wrona, która z wyciągniętymi i szeroko
rozpostartymi szponami leciała w jej stronę. Udało jej sie przeturlać w lewo,
ale ptaszysko zahaczyło ostrym dziobem o materiał rękawa rozdzierając go na
połowie długości. Ptak nie poddawał się i ponownie przypuścił atak na Arien,
ale tym razem była przygotowana i robiąc nieznaczny ruch ręką wywoła strumień
wiatru, który odrzucił natrętne zwierze na drzewo po przeciwnej stronie polany.
Otępiała
przetarła dłonią oczy i powoli podniosła się do pozycji półleżącej i pisnęła
wystraszona. Tam gdzie spodziewała się ujrzeć martwe zwierze zobaczyła
opierającego się o drzewo ciemnowłosego mężczyznę wyciągającego sobie z
przedramienia patyk. Ze zdziwieniem zobaczyła jak niewielka rana natychmiast
się zrasta. Gdy ją zauważył Arien ruszył w jej kierunku z nadnaturalną
prędkością. Odruchowo wzniosła wokół siebie ognistą barierę. Z cienia wyłoniła
się postać, która biła jej brawo. Zasłona rozmywała wszystko na, zewnątrz ale
dostrzegała przez nią lekko azjatyckie rysy okolone czarnymi włosami poprztykanymi
kolorowanymi pasmami.
-
Dziecko żywiołów, ognista dziewczyna, ta, której przyjście na świat
przepowiedziano setki lat temu.- Odrobinę uniósł rękę, z której posypały się
błękitne iskry osiadające na tlących się dookoła płomieniach sprawiając, że
zaczęły dogasać.- Miło mi cię poznać Arien- przywitał się a ona zobaczyła w
jego dziwnych, złotozielonych oczach z kocimi źrenicami radosne ogniki. Z
opóźnieniem coś sobie uświadomiła.
-
Skąd wiesz jak mam na imię?- spytała zaniepokojona.
-
No właśnie Magnusie, skąd My to wiemy?- ciemnowłosy mężczyzna podszedł do nich
bliżej.
-
Damonie, sam masz wielu znajomych w rozmaitych kręgach i kiedy trzeba udzielają
ci potrzebnych informacji. Dobrowolnie bądź też nie- uśmiechnął się do niego
znacząco.- jeden z moich jest bardzo szczególny dla tej młodej damy - oznajmił spokojnie.
Arien miała wrażenie, że ludzie, których spotkała w ciągu ostatnich kilku
tygodni mówią jakimś szyfrem albo czerpią chorą satysfakcję z tego, że ona nie rozumie
nic z tego, co starają się jej przekazać.
-
A nie mógłbyś trochę precyzyjniej?- Spytała starając się doprowadzić do
porządku podartą sukienkę.
-
Wyjaśnił mi też kilka kwestii związanych z bieżącymi wydarzeniami i jaką
odgrywasz w nich rolę- ciągnął dalej a ona nie może oprzeć się wrażeniu, że się
z nią drażni.
-
Słuchajcie wiem gdzie to jest! Nie macie pojęcia…- na polanę wbiegła blond
włosa dziewczyna, której skórę pokrywają liczne runy. Uwagę Arien przykuła jej
broń, wyglądem przypominająca nóż, ale za stanowczo za duża jak na ten przyrząd
poza tym była zrobiona z materiału przypominającego szkło.
-
Cześć!- wita się.- A byliście pewni, że Owenowi coś musiało się pomieszać…
-
Emmo zamknij się z łaski swojej- przerwał jej Damon.
-
Tak ja wspomniałem, znam wielu ludzi i zdarzają się wśród nich takie dziwne
egzemplarze jak tych dwoje. Ale tym, o kim mówiłem a którego Emma nazwała po
imieniu..No cóż, jesteśmy tutaj dzięki twojemu ojcu.
*
Siedziała
po turecku na łóżku, owinięta puchatym ręcznikiem z włosami wciąż mokrymi po
prysznicu. W palcach obracała sztylet, który dostała od Gwaina. Właściwie to
nie tyle, co dostała a przekazał jej go. Znała na pamięć każdy szczegół, każdą
rysę, szlif błękitnych kamieni. Mimo to przeoczyła jeden detal. U podstawy
rękojeści, prawie całkiem zatarte widniały dwie litery- O.D. Owen Danvers. Jej
ojciec. Ten biologiczny. Nie znała go, był dla niej nikim. Nie miała
najmniejszych podstaw żeby wierzyć poznanej przed kilkoma godzinami trójce a
jednak czuła, że mówią prawdę. Uśmiechnęła się w duchu. Powinna być
przyzwyczajona, że ludzie, którzy stają na jej drodze nie są do końca zwyczajni,
ale tak nie było. Magnus Bane był czarownikiem od wieków współpracujących z takimi
jak Emma, która z kolei była Nocną Łowczynią. Jedną z rasy, której przeznaczeniem
jest zabijanie demonów przedostających się do świata ludzi. Pozostawał jeszcze
Damon Salvatore, wampir.
Zamknęła
oczy próbując skupić się na tym, czego się od nich dowiedziała. Kilka lat temu niewiele
brakowało a doszłoby do zagłady ludzkości w wyniku inwazji demonów na
niepotykaną do tej pory skalę. Wszystko przez skrzywioną psychikę jednego z
Nocnych Łowców. Na szczęście uratowano sytuację i zapanował różnie rozumiany
spokój. Do czasu. Kilka tygodni temu coś zaczęło się zmieniać.
Wtedy
też Owen skontaktował się z Magnusem i przekazał mu gromadzone przez lata
zapiski, bo jak twierdził był jedną z nielicznych osób, którym mógł ufać. Miał
tylko jedno zastrzeżenie. Miały trafić do jego córki, która wkrótce miała
zawitać w obcym dla siebie świecie. Później ślad po nim zaginał, choć Damon utrzymywał,
że żyje, ale skąd o tym wie tego nie chciał zdradzić. W owych notatkach była coś,
co w tym momencie było dla niej najważniejsze. Wzmianka o ziemskim odpowiedniku
najpotężniejszego czakramu mocy. Była to góra Shasta, leżąca w paśmie gór
Kaskadowych. Wyjrzała przez okno gdzie w oddali można dostrzec jej ośnieżony
szczyt.
-
Lepiej żebyś założyła to, choć w takim wydaniu wyglądasz naprawdę ponętnie- wzdrygnęła
się na słowa Damon, który pojawił się bezszelestnie w pomieszczeniu podające
jej byle ja złożone ubrania.
-
Nikt Cię nie nauczył, żeby nie straszyć ludzi? Wiesz, co nie odpowiadaj.-
wzięła odzież, którą jej przyniósł i poszła do łazienki. Pasowały idealnie
jakby były uszyte specjalnie dla niej. W granatowej bluzce z krótkim rękawem i
prostych, czarnych spodniach czuła się obco.
-
Nie możesz czegoś z tym zrobić?- spytał wampir, gdy wróciła do pokoju.
-
Wszystko ma swojej ograniczenia- Arien przyjrzała się licznym skaleczeniom i
otarciom na nagich ramionach.- Mogę uleczyć innych, ale nie siebie, nie mogę
robić nic dla własnych korzyści. Poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie.-
dodała podnosząc wzrok na mężczyznę. Było w nim coś znajomego, jakby już kiedyś
się spotkali, choć to niemożliwe. Założyła skurzaną kurtkę i wyszła na
zewnątrz. Emma siedziała za kierownicą samochodu a Magnus opierał się nonszalancko
o drzwi od strony pasażera.
-Gotowa?
-Nie,
ale czy to ma jakieś znaczenie?- wsiadła do środka. Nie chciała zwlekać, im
szybciej to zrobi tym szybciej wróci do swojego świata. Do przyjaciół i Nate’a.
Na samo wspomnienie jego imienia puls jej przyspieszył. Zmęczona odpłynęła w
ramiona morfeusza aż ktoś nią lekko potrząsnął.
-Jesteśmy
na miejscu- oznajmiła Emma przypatrując się jej z przedniego siedzenia. Arien przeciągnęła
się zaspana i wysiadła z samochodu. Obie podeszły do dwójki mężczyzn.
-
No to, co? Robimy, co mamy zrobić i zmywamy się- Damon niecierpliwie tupał
nogą.
Spojrzała
na wznoszącą się przed nimi górę. W Silmeardzie działała instynktownie, nie
była do końca przygotowana i dlatego miecz „wyślizgnął” jej się. Owen, jej
ojciec kilka lat temu wszedł w posiadanie starożytnego dokument, w którym było wskazówki,
co do podobnych sytuacji. Przywiązanie do siebie magicznego przedmiotu na stałe
było niemożliwe, ale istniał rytuał zatrzymujący go na określony czas przy
danej osobie pod warunkiem, że władała ona jednym z żywiołów. Arien odśpiewując
inkantację spisaną na kartce narysował na ziemi trójkąt, gdy skończyła nie
przerywając śpiewu stanęła w jego centralnym punkcie a pozostali zajęli miejsca
na jego bokach.
Tak jak w tamtej jaskini nakłuła sobie palec, z którego zaczęła
kapać krew znacząc trawę czerwonymi plamkami, reszta zrobiła to samo. Ziemia
pod nimi zafalowała otoczyło ich oślepiające światło a kiedy ustąpiło
znajdowali się w innym miejscu. Stali na okrągłej platformie, której brzegi
pokrywały znaki takie jak te pokrywające przedramię Arien i ciało Emmy. W dole
pod nimi ziała przepaść bez dna. Ale nie to było najdziwniejsze. Na ścianach
jaskini pojawiały się różne obrazy przedstawiające określone sceny, ale też
postacie. Po chwili znikały ustępując miejsca nowym. Uwagę Arien przykuł
wizerunek rudowłosej kobiety siedzącej na kamiennym tronie, tej samej, która
przyśniła jej się w nocy po śmierci jej przybranych rodziców**. Za nią stał
mężczyzna wsparty jedną ręką o oparcie. Miał kanciaste rysy, lekko garbaty nos
a krótko ścięte kasztanowe włosy opadały mu na czoło. W jego ciemnoniebieskich
oczach jawiły się wesołe iskierki a postawą sprawiła wrażenie jakby chciał
chronić siedzącą przed nim kobietę.
-
Nic dziwnego, że akurat na nich zwróciłaś uwagę- stwierdza Magnus stając obok.
-
Śniłam kiedyś o niej- wyszeptała.
-
Nie to nie to- Damon jak zwykle pojawił się bezszelestnie, do czego zdążyła się
już przyzwyczaić.- Jemu chodziło o to, że to twoi rodzice.- Arien popatrzyła na
niego zaskoczona.
-
Nie chcę wam przerywać cokolwiek tam robicie, ale chyba powinniście tutaj
podejść- odwracając się zobaczyli Emmę wpatrującą się ze zmarszczonym czołem w falujący
środek platformy falować, która rozstąpiła się i wyłonił się z niej miecz. Na
chwile zawisł w powietrzu, po czym poleciał w kierunku Arien, która zwinnym
ruchem chwyciła go w dłoń. Miała wrażenie jakby dłoń jej zamarzła od
wydzielanego przez przedmiot zimna, ale wszystko w tej samej chwili wróciło do
normy.
-
Ostrzegałam, żebyś nie wchodziła mi w drogę- ktoś powiedział jej do ucha, ale kiedy
się odwróciła nikogo tam nie było. Wszędzie by rozpoznała ten głos, choć
słyszała go tylko raz. Królowa Nathira. Odwraca się i zamiera. Powtarza się
scenariusz z Doliny przeklętych, znów spotyka te same zjawy. Jedna z nich
skręca Damonowi kark a ten pada bezwładnie na ziemię. Inna rękoma obejmuje
głowę Magnusa patrzącego w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Trzecia ściskała półprzezroczystymi
placami Emmę za gardło, która ledwo dostrzegalnie kręciła głową jakby chciała
powiedzieć żeby nie godziła się na nic, co każą jej zrobić. Nie ma takiego
zamiaru.
Zjawy,
duchy istnieją tylko w ludzkiej podświadomości. Są ucieleśnieniem najgłębiej
skrywanych lęków i ich przezwyciężenie jest jedyną skuteczną bronią przeciwko
nim. Jednak zrobienie tego w chwili zagrożenia, zwłaszcza nie mając świadomości
o ich prawdziwej naturze może być niewykonalne. Są nazywane także córami
ciemności w związku, z czym światło pozbawia ich chwilowo postaci, która w
danym momencie przybrały.
Kolejny
pomocny fragment z zapisków ojca. Arien bierze głęboki wdech. Czego boi się
najbardziej? Samotności, tego, że straci bliskich jej ludzi. Na czoło występują
jej kropelki potu. W końcu jej ciało zaczęło się jarzyć jak różnokolorowa
pochodnia aż w końcu wybuchła blaskiem, który pochłania ich wrogów. Wszystko
wyszło tak jak powinno.
-
Bez obrazy, ale poszło ci stanowczo zbyt gładko- Z chwilą, gdy Magnus skończył
to mówić podest, na którym stali zaczął się kruszyć a jego kawałki spadały w
przepaść
-
Ja się na coś takiego nie pisałem- Damon wysyczał wściekły podnosząc się z
ziemi.
-Co
się martwisz, przecież i tak nie da się Ciebie zabić- Emmie wyrwał się nerwowy
chichot jedynie Magnus zachował względny spokój i wpatrywał się gdzieś za
Arien. Gdy się odwróciła zobaczyła migoczący portal. Zdziwiona zmarszczyła brwi,
bo nie było to jej dzieło, ale dostrzegła kątem oka, jak czarownik porusza
bezgłośnie ustami i robi dłońmi skomplikowane gesty.
-
Musicie uciekać- powiedziała przez zaciśnięte gardło odwracając wzrok ku swoim
towarzyszom. Damon mówi coś o tym, że oszalała, ale uciszył go Magnus i ciągnąc
za sobą oboje zniknęliby po chwili by pojawić się po drugiej stronie.
-
Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?- pyta Emma z niepokojem patrząc na
strzelające do góry płomienie.
-
Mam różne zdolności i znajomości- powiedziała zadziwiająco pewnym głosem
uśmiechając się pokrzepiająco do blondynki, która objęła ją jeszcze na
pożegnanie i podobnie jak jej kompani biorąc rozbieg zniknęła jej z pola
widzenia. Ostatnie, co zapamiętała, gdy zamknęła oczy to niesamowite gorąco i
żar liżących jej ciało płomieni. Ból był nie do zniesienia. Chciała krzyczeć,
ale skwar ustąpił miejsca przyjemnemu chłodowi. Uchyliła powieki i zobaczyła
znajomy pokój w podniebnej kryjówce Arterian. Upadła na kolana i kryjąc twarz rozpłakała
się dając upust wszystkim kotłującym się w jej sercu uczuciom.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz?
Skomentuj!
**
jeśli nie pamiętacie tego fragmentu to możecie znaleźć go w rozdziale 2
Kilka
informacji:
-
co do fragmentu z wroną to ci, którzy czytali Pamiętniki wampirów wiedzą, że
Damon mógł zmieniać się właśnie we wronę.
-
Magnus i Emma to postacie wykreowane przez Cassandrę Clare, która napisała
serie „Dary Anioła” i „Piekielne Maszyny”. Jednak książki z udziałem Emmy zostaną
dopiero opublikowane.
Jaaaaa jestem zajarana faktem pojawienia się tutaj Damona, Magnusa i Emmy. Uwielbiam Magnusa! I Damon, ukazałaś całą jego urzekającą bezczelność :D Cieszę się, że oni też mają jakiś swój udział w tej historii, mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawią :D No i chemia Nate'owa rośnie wokół Arien! :D
OdpowiedzUsuńDAMON! Dziewczyno jak ja się szczerzę do laptopa, to sobie nawet nie wyobrażasz. Uwielbiałam go! Uwielbiałam, bo mam wrazenie, ze później to się zbyt miły zrobił. Wolałam jego bezczelną naturę.
OdpowiedzUsuńOgólnie to nie wiem co bierzesz, ale jeśli będziesz pisać tak dobrze, to bierz dalej. Kurde, tu jaskinie, tu auto ( o ile dobrze przeczytałam). Fajne to wszystko. Prawdziwa fantastyka. Coś mi się zdaje, że Arien najwiecej walki będzie musiała tu stoczyć z samą dobrą. I chyba to najgorszy rodzaj walki. przynajmniej takie wrażenie odnosze.
Królowa Nathira - mówiłam, że ja jej nie lubię? Chyba coś wspominałam. Ale powtórzę - nie lubię jej.
Chciałam skomentowac logicznie ale ciągle mam Damona przed oczami. Zniszczyłaś mnie w bardzo pozytywny sposób. Magnus i Emma - ich ogólnie nie znam, ale wydają sie ekhm.. sympatyczni? Jeśli tak to można tu nazwać.
Uwielbiam to opowiadanie. Nie wiem czy nadejdzie dzień, w którym nie będę lubiła czegoś, co wyszło spod Twojej ręki.Twoich palców czy jak to tam nazwać. Czekam na kolejny, czekam na coś między Arien a jej nazwijmy go zalotnikiem :) Pozdrawiam :)