sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 15 "Obcy świat"




          Arien zdążyła przyzwyczaić się do sposobu w jaki przebiegało przejście przez portal.  Było tak jakby przekraczała próg drzwi, przy czym jej naszyjnik przez ułamek sekundy rozgrzewał się do czerwoności. Zupełnie nie tak jak w tej chwili. Teraz spadała obracając się bezwładnie we wszystkich możliwych kierunkach. Otaczała ją ciemność, z której raz po raz wyłaniały się fragmenty obrazów. Roześmiana dziewczyna, ośnieżony szczyt góry, mężczyzna o kocich oczach i skrzących się kolorowo włosach. Jakby tego było mało zbliżały się do niej różnego rodzaju demony, które gdy znalazły się za blisko ulatniały się z sykiem. Wszystko przez jej dosyć niepozorny łańcuszek, z którego wyrastały tysiące cieniutki złotych i srebrnych nitek oplatających jej ciało tworząc jakby ochronną sieć.

W którymś momencie powietrze się zmieniło i Arien poczuła chłodny wiaterek aż do momentu, gdy siła upadku wycisnęła jej z płuc każdą cząsteczkę powietrza. Najmniej zamroczona część jej umysłu zarejestrowała miękkość trawy, na której leżała i dziwny, lekko cierpki zapach. Niebo usiane gwiazdami zasłaniały jej gałęzie drzew dopiero pokrywające się liśćmi. Łapczywie łykała powietrze, kiedy w ostatniej chwili zobaczyła ciemny kształt spadający szybko w jej kierunku i w ostatniej chwili przetoczyła się na bok. Tam gdzie przed chwilą leżała w powietrze wzbijała się ponownie wrona, która z wyciągniętymi i szeroko rozpostartymi szponami leciała w jej stronę. Udało jej sie przeturlać w lewo, ale ptaszysko zahaczyło ostrym dziobem o materiał rękawa rozdzierając go na połowie długości. Ptak nie poddawał się i ponownie przypuścił atak na Arien, ale tym razem była przygotowana i robiąc nieznaczny ruch ręką wywoła strumień wiatru, który odrzucił natrętne zwierze na drzewo po przeciwnej stronie polany.

Otępiała przetarła dłonią oczy i powoli podniosła się do pozycji półleżącej i pisnęła wystraszona. Tam gdzie spodziewała się ujrzeć martwe zwierze zobaczyła opierającego się o drzewo ciemnowłosego mężczyznę wyciągającego sobie z przedramienia patyk. Ze zdziwieniem zobaczyła jak niewielka rana natychmiast się zrasta. Gdy ją zauważył Arien ruszył w jej kierunku z nadnaturalną prędkością. Odruchowo wzniosła wokół siebie ognistą barierę. Z cienia wyłoniła się postać, która biła jej brawo. Zasłona rozmywała wszystko na, zewnątrz ale dostrzegała przez nią lekko azjatyckie rysy okolone czarnymi włosami poprztykanymi kolorowanymi pasmami.
- Dziecko żywiołów, ognista dziewczyna, ta, której przyjście na świat przepowiedziano setki lat temu.- Odrobinę uniósł rękę, z której posypały się błękitne iskry osiadające na tlących się dookoła płomieniach sprawiając, że zaczęły dogasać.- Miło mi cię poznać Arien- przywitał się a ona zobaczyła w jego dziwnych, złotozielonych oczach z kocimi źrenicami radosne ogniki. Z opóźnieniem coś sobie uświadomiła.

- Skąd wiesz jak mam na imię?- spytała zaniepokojona.
- No właśnie Magnusie, skąd My to wiemy?- ciemnowłosy mężczyzna podszedł do nich bliżej.
- Damonie, sam masz wielu znajomych w rozmaitych kręgach i kiedy trzeba udzielają ci potrzebnych informacji. Dobrowolnie bądź też nie- uśmiechnął się do niego znacząco.- jeden z moich jest bardzo szczególny dla tej młodej damy - oznajmił spokojnie. Arien miała wrażenie, że ludzie, których spotkała w ciągu ostatnich kilku tygodni mówią jakimś szyfrem albo czerpią chorą satysfakcję z tego, że ona nie rozumie nic z tego, co starają się jej przekazać.
- A nie mógłbyś trochę precyzyjniej?- Spytała starając się doprowadzić do porządku podartą sukienkę.
- Wyjaśnił mi też kilka kwestii związanych z bieżącymi wydarzeniami i jaką odgrywasz w nich rolę- ciągnął dalej a ona nie może oprzeć się wrażeniu, że się z nią drażni.
- Słuchajcie wiem gdzie to jest! Nie macie pojęcia…- na polanę wbiegła blond włosa dziewczyna, której skórę pokrywają liczne runy. Uwagę Arien przykuła jej broń, wyglądem przypominająca nóż, ale za stanowczo za duża jak na ten przyrząd poza tym była zrobiona z materiału przypominającego szkło.

- Cześć!- wita się.- A byliście pewni, że Owenowi coś musiało się pomieszać…
- Emmo zamknij się z łaski swojej- przerwał jej Damon.
- Tak ja wspomniałem, znam wielu ludzi i zdarzają się wśród nich takie dziwne egzemplarze jak tych dwoje. Ale tym, o kim mówiłem a którego Emma nazwała po imieniu..No cóż, jesteśmy tutaj dzięki twojemu ojcu.

*

Siedziała po turecku na łóżku, owinięta puchatym ręcznikiem z włosami wciąż mokrymi po prysznicu. W palcach obracała sztylet, który dostała od Gwaina. Właściwie to nie tyle, co dostała a przekazał jej go. Znała na pamięć każdy szczegół, każdą rysę, szlif błękitnych kamieni. Mimo to przeoczyła jeden detal. U podstawy rękojeści, prawie całkiem zatarte widniały dwie litery- O.D. Owen Danvers. Jej ojciec. Ten biologiczny. Nie znała go, był dla niej nikim. Nie miała najmniejszych podstaw żeby wierzyć poznanej przed kilkoma godzinami trójce a jednak czuła, że mówią prawdę. Uśmiechnęła się w duchu. Powinna być przyzwyczajona, że ludzie, którzy stają na jej drodze nie są do końca zwyczajni, ale tak nie było. Magnus Bane był czarownikiem od wieków współpracujących z takimi jak Emma, która z kolei była Nocną Łowczynią. Jedną z rasy, której przeznaczeniem jest zabijanie demonów przedostających się do świata ludzi. Pozostawał jeszcze Damon Salvatore, wampir.

Zamknęła oczy próbując skupić się na tym, czego się od nich dowiedziała. Kilka lat temu niewiele brakowało a doszłoby do zagłady ludzkości w wyniku inwazji demonów na niepotykaną do tej pory skalę. Wszystko przez skrzywioną psychikę jednego z Nocnych Łowców. Na szczęście uratowano sytuację i zapanował różnie rozumiany spokój. Do czasu. Kilka tygodni temu coś zaczęło się zmieniać.
Wtedy też Owen skontaktował się z Magnusem i przekazał mu gromadzone przez lata zapiski, bo jak twierdził był jedną z nielicznych osób, którym mógł ufać. Miał tylko jedno zastrzeżenie. Miały trafić do jego córki, która wkrótce miała zawitać w obcym dla siebie świecie. Później ślad po nim zaginał, choć Damon utrzymywał, że żyje, ale skąd o tym wie tego nie chciał zdradzić. W owych notatkach była coś, co w tym momencie było dla niej najważniejsze. Wzmianka o ziemskim odpowiedniku najpotężniejszego czakramu mocy. Była to góra Shasta, leżąca w paśmie gór Kaskadowych. Wyjrzała przez okno gdzie w oddali można dostrzec jej ośnieżony szczyt.

- Lepiej żebyś założyła to, choć w takim wydaniu wyglądasz naprawdę ponętnie- wzdrygnęła się na słowa Damon, który pojawił się bezszelestnie w pomieszczeniu podające jej byle ja złożone ubrania.
- Nikt Cię nie nauczył, żeby nie straszyć ludzi? Wiesz, co nie odpowiadaj.- wzięła odzież, którą jej przyniósł i poszła do łazienki. Pasowały idealnie jakby były uszyte specjalnie dla niej. W granatowej bluzce z krótkim rękawem i prostych, czarnych spodniach czuła się obco.
- Nie możesz czegoś z tym zrobić?- spytał wampir, gdy wróciła do pokoju. 
- Wszystko ma swojej ograniczenia- Arien przyjrzała się licznym skaleczeniom i otarciom na nagich ramionach.- Mogę uleczyć innych, ale nie siebie, nie mogę robić nic dla własnych korzyści. Poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie.- dodała podnosząc wzrok na mężczyznę. Było w nim coś znajomego, jakby już kiedyś się spotkali, choć to niemożliwe. Założyła skurzaną kurtkę i wyszła na zewnątrz. Emma siedziała za kierownicą samochodu a Magnus opierał się nonszalancko o drzwi od strony pasażera.
-Gotowa?

-Nie, ale czy to ma jakieś znaczenie?- wsiadła do środka. Nie chciała zwlekać, im szybciej to zrobi tym szybciej wróci do swojego świata. Do przyjaciół i Nate’a. Na samo wspomnienie jego imienia puls jej przyspieszył. Zmęczona odpłynęła w ramiona morfeusza aż ktoś nią lekko potrząsnął.
-Jesteśmy na miejscu- oznajmiła Emma przypatrując się jej z przedniego siedzenia. Arien przeciągnęła się zaspana i wysiadła z samochodu. Obie podeszły do dwójki mężczyzn.
- No to, co? Robimy, co mamy zrobić i zmywamy się- Damon niecierpliwie tupał nogą.
Spojrzała na wznoszącą się przed nimi górę. W Silmeardzie działała instynktownie, nie była do końca przygotowana i dlatego miecz „wyślizgnął” jej się. Owen, jej ojciec kilka lat temu wszedł w posiadanie starożytnego dokument, w którym było wskazówki, co do podobnych sytuacji. Przywiązanie do siebie magicznego przedmiotu na stałe było niemożliwe, ale istniał rytuał zatrzymujący go na określony czas przy danej osobie pod warunkiem, że władała ona jednym z żywiołów. Arien odśpiewując inkantację spisaną na kartce narysował na ziemi trójkąt, gdy skończyła nie przerywając śpiewu stanęła w jego centralnym punkcie a pozostali zajęli miejsca na jego bokach. 

Tak jak w tamtej jaskini nakłuła sobie palec, z którego zaczęła kapać krew znacząc trawę czerwonymi plamkami, reszta zrobiła to samo. Ziemia pod nimi zafalowała otoczyło ich oślepiające światło a kiedy ustąpiło znajdowali się w innym miejscu. Stali na okrągłej platformie, której brzegi pokrywały znaki takie jak te pokrywające przedramię Arien i ciało Emmy. W dole pod nimi ziała przepaść bez dna. Ale nie to było najdziwniejsze. Na ścianach jaskini pojawiały się różne obrazy przedstawiające określone sceny, ale też postacie. Po chwili znikały ustępując miejsca nowym. Uwagę Arien przykuł wizerunek rudowłosej kobiety siedzącej na kamiennym tronie, tej samej, która przyśniła jej się w nocy po śmierci jej przybranych rodziców**. Za nią stał mężczyzna wsparty jedną ręką o oparcie. Miał kanciaste rysy, lekko garbaty nos a krótko ścięte kasztanowe włosy opadały mu na czoło. W jego ciemnoniebieskich oczach jawiły się wesołe iskierki a postawą sprawiła wrażenie jakby chciał chronić siedzącą przed nim kobietę.

- Nic dziwnego, że akurat na nich zwróciłaś uwagę- stwierdza Magnus stając obok.
- Śniłam kiedyś o niej- wyszeptała.
- Nie to nie to- Damon jak zwykle pojawił się bezszelestnie, do czego zdążyła się już przyzwyczaić.- Jemu chodziło o to, że to twoi rodzice.- Arien popatrzyła na niego zaskoczona.
- Nie chcę wam przerywać cokolwiek tam robicie, ale chyba powinniście tutaj podejść- odwracając się zobaczyli Emmę wpatrującą się ze zmarszczonym czołem w falujący środek platformy falować, która rozstąpiła się i wyłonił się z niej miecz. Na chwile zawisł w powietrzu, po czym poleciał w kierunku Arien, która zwinnym ruchem chwyciła go w dłoń. Miała wrażenie jakby dłoń jej zamarzła od wydzielanego przez przedmiot zimna, ale wszystko w tej samej chwili wróciło do normy.
- Ostrzegałam, żebyś nie wchodziła mi w drogę- ktoś powiedział jej do ucha, ale kiedy się odwróciła nikogo tam nie było. Wszędzie by rozpoznała ten głos, choć słyszała go tylko raz. Królowa Nathira. Odwraca się i zamiera. Powtarza się scenariusz z Doliny przeklętych, znów spotyka te same zjawy. Jedna z nich skręca Damonowi kark a ten pada bezwładnie na ziemię. Inna rękoma obejmuje głowę Magnusa patrzącego w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Trzecia ściskała półprzezroczystymi placami Emmę za gardło, która ledwo dostrzegalnie kręciła głową jakby chciała powiedzieć żeby nie godziła się na nic, co każą jej zrobić. Nie ma takiego zamiaru.

 Zjawy, duchy istnieją tylko w ludzkiej podświadomości. Są ucieleśnieniem najgłębiej skrywanych lęków i ich przezwyciężenie jest jedyną skuteczną bronią przeciwko nim. Jednak zrobienie tego w chwili zagrożenia, zwłaszcza nie mając świadomości o ich prawdziwej naturze może być niewykonalne. Są nazywane także córami ciemności w związku, z czym światło pozbawia ich chwilowo postaci, która w danym momencie przybrały.

Kolejny pomocny fragment z zapisków ojca. Arien bierze głęboki wdech. Czego boi się najbardziej? Samotności, tego, że straci bliskich jej ludzi. Na czoło występują jej kropelki potu. W końcu jej ciało zaczęło się jarzyć jak różnokolorowa pochodnia aż w końcu wybuchła blaskiem, który pochłania ich wrogów. Wszystko wyszło tak jak powinno.
- Bez obrazy, ale poszło ci stanowczo zbyt gładko- Z chwilą, gdy Magnus skończył to mówić podest, na którym stali zaczął się kruszyć a jego kawałki spadały w przepaść
- Ja się na coś takiego nie pisałem- Damon wysyczał wściekły podnosząc się z ziemi.
-Co się martwisz, przecież i tak nie da się Ciebie zabić- Emmie wyrwał się nerwowy chichot jedynie Magnus zachował względny spokój i wpatrywał się gdzieś za Arien. Gdy się odwróciła zobaczyła migoczący portal. Zdziwiona zmarszczyła brwi, bo nie było to jej dzieło, ale dostrzegła kątem oka, jak czarownik porusza bezgłośnie ustami i robi dłońmi skomplikowane gesty.
- Musicie uciekać- powiedziała przez zaciśnięte gardło odwracając wzrok ku swoim towarzyszom. Damon mówi coś o tym, że oszalała, ale uciszył go Magnus i ciągnąc za sobą oboje zniknęliby po chwili by pojawić się po drugiej stronie.

- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz?- pyta Emma z niepokojem patrząc na strzelające do góry płomienie.
- Mam różne zdolności i znajomości- powiedziała zadziwiająco pewnym głosem uśmiechając się pokrzepiająco do blondynki, która objęła ją jeszcze na pożegnanie i podobnie jak jej kompani biorąc rozbieg zniknęła jej z pola widzenia. Ostatnie, co zapamiętała, gdy zamknęła oczy to niesamowite gorąco i żar liżących jej ciało płomieni. Ból był nie do zniesienia. Chciała krzyczeć, ale skwar ustąpił miejsca przyjemnemu chłodowi. Uchyliła powieki i zobaczyła znajomy pokój w podniebnej kryjówce Arterian. Upadła na kolana i kryjąc twarz rozpłakała się dając upust wszystkim kotłującym się w jej sercu uczuciom.

.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Czytasz? Skomentuj!

** jeśli nie pamiętacie tego fragmentu to możecie znaleźć go w rozdziale 2

Kilka informacji:
- co do fragmentu z wroną to ci, którzy czytali Pamiętniki wampirów wiedzą, że Damon mógł zmieniać się właśnie we wronę.
- Magnus i Emma to postacie wykreowane przez Cassandrę Clare, która napisała serie „Dary Anioła” i „Piekielne Maszyny”. Jednak książki z udziałem Emmy zostaną dopiero opublikowane.


2 komentarze:

  1. Jaaaaa jestem zajarana faktem pojawienia się tutaj Damona, Magnusa i Emmy. Uwielbiam Magnusa! I Damon, ukazałaś całą jego urzekającą bezczelność :D Cieszę się, że oni też mają jakiś swój udział w tej historii, mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawią :D No i chemia Nate'owa rośnie wokół Arien! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. DAMON! Dziewczyno jak ja się szczerzę do laptopa, to sobie nawet nie wyobrażasz. Uwielbiałam go! Uwielbiałam, bo mam wrazenie, ze później to się zbyt miły zrobił. Wolałam jego bezczelną naturę.
    Ogólnie to nie wiem co bierzesz, ale jeśli będziesz pisać tak dobrze, to bierz dalej. Kurde, tu jaskinie, tu auto ( o ile dobrze przeczytałam). Fajne to wszystko. Prawdziwa fantastyka. Coś mi się zdaje, że Arien najwiecej walki będzie musiała tu stoczyć z samą dobrą. I chyba to najgorszy rodzaj walki. przynajmniej takie wrażenie odnosze.
    Królowa Nathira - mówiłam, że ja jej nie lubię? Chyba coś wspominałam. Ale powtórzę - nie lubię jej.
    Chciałam skomentowac logicznie ale ciągle mam Damona przed oczami. Zniszczyłaś mnie w bardzo pozytywny sposób. Magnus i Emma - ich ogólnie nie znam, ale wydają sie ekhm.. sympatyczni? Jeśli tak to można tu nazwać.
    Uwielbiam to opowiadanie. Nie wiem czy nadejdzie dzień, w którym nie będę lubiła czegoś, co wyszło spod Twojej ręki.Twoich palców czy jak to tam nazwać. Czekam na kolejny, czekam na coś między Arien a jej nazwijmy go zalotnikiem :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń