(…)
-
Wszędzie was szukałem- zziajany Carney oparł się o pień drzewa- Musicie iść ze
mną. Przybył tu ktoś kto może nam wyjaśnić dwie rzeczy. Po pierwsze czemu
królowa zdołała się tutaj zmaterializować , skoro nie włada magią i po drugie…-
przerwał na chwilę budując napięcie.-
Prawdopodobnie wie gdzie znajdziemy miecz.
Arien
nie czekała aż chłopak powie coś jeszcze. Ostatnie słowa nie zdążyły dobrze
rozpłynąć się w powietrzu a ona już
rzuciła się biegiem w bliżej nieokreślonym kierunku.
-
Jest teraz u Gail- zawołał za nią na co ta zatrzymała się gwałtownie i przez
moment sprawiała wrażenie zdezorientowanej rozglądając się we wszystkie strony
po czym podeszła z powrotem do nich i chwyciła za rękę obu ciągnąc za sobą.
Nathaniel posłusznie maszerował za nią śmiejąc się w duchu tak naprawdę nie
wiedząc dlaczego. W jej towarzystwie zwyczajnie nie potrafił inaczej, zawsze
gdy znajdowała się w pobliżu wprawiała go w dobry nastrój. Ocknął gdy ta
szarpnęła go trochę mocniej i zorientował się że się zatrzymał. Zakłopotany
posłał Arien przepraszający uśmiech na co ta tylko szybciej pospieszyła w
kierunku znajomego miejsca. Gdy dotarła do celu zatrzymała się tak gwałtownie
że chłopak prawie mało na nią nie wpadł. Zerknął jej przez ramię co nie było trudne
bo była trochę od niego niższa.
Za
stołem siedziała opatulona kocem Gail obok której przysiadłą z jak zwykle
zaciętą mina Irvette, Carney oparł się o ścianę nonszalancko zakładając ręce na
piersi a Hagen stał z boku obserwując zebranych z typowym dla siebie rozbawieniem.
Tyłem do Natea i Arien stała dziewczyna ubrana w brązową, podróżną suknię
której brzegi były wykończone jaśniejszą tasiemką. Właśnie tłumaczyła im coś
żywo przy tym gestykulując ale kiedy zobaczyła, że patrzą gdzieś za nią
odwróciła się w stronę nowoprzybyłych. Była mniej więcej wzrostu Arien. Z jej
postawy biła pewność siebie ale i coś co wzbudzało zaufanie. Oliwkową cerę
znaczyły gdzieniegdzie piegi. Ostre rysy twarzy łagodziły wymykające się z
kucyka ciemnoblond włosów niesforne kosmyki, które jak zauważyła dopiero po
sekundzie były zielone.
-
Zróbcie coś dla mnie i przestańcie tak stać w drzwiach jak dwa słupy soli bo to
trochę stresujące- usta dziewczyny wygięły się w łagodnym uśmiechu tworząc w
policzkach dołeczki.
Gdyby
powiedziała to przywódczyni Arterian Arien pewnie skuliłaby się w sobie tak jak
zwykle w jej obecności. Z tego co zdążyła zauważyć nie była jedyną osobą
reagującą w ten sposób. Z jakiegoś powodu, którego sama sobie nie umiała
wytłumaczyć ta niepozorna kobieta wzbudzała w niej lęk co było dziwne zważywszy na to, że łączył je
wspólny cel.
Jednak
nieznajoma swoją obecnością rozładowywała napięcie jakie tworzyła Irvette..
Nathaniel lekko wepchnął ją do środka po czym oboje podeszli do stołu.
-
Nie wiem jak ty to robisz, ale gdzie bym Cię nie spotkała zawsze pojawiasz się
w towarzystwie ładnych dziewczyn- zwróciła się do Natea z filuternym uśmiechem
na co ten zawstydzony spuścił wzrok a Arien zorientowawszy się, że to o nią
chodzi poczuła jak jej policzki oblewa rumieniec. W duchu dziękowała za półmrok
panujący w pomieszczeniu, który miała nadzieję trochę zamaskował zdradziecki
pąs.
-
W każdym razie dobrze że jesteście- stwierdził Hagen.
-
Właśnie tłumaczyłam im jak ważne jest, żebyśmy wyruszyli jak najszybciej- blond
włosa zaczęła pospiesznie przerzucać wszechobecne papierzyska po czym przestała
jakby przypomniała sobie że miała zrobić najpierw coś innego.- Wiecie coś o
czakramach mocy?- spytała choć jej głos zdradzał, że nie wierzy aby ktoś
wiedział o co jej chodzi.
-
Jest to taki…, nazwijmy to systemem energetycznym. Opiera się na siedmiu
czakrach: podstawy, przyjemności, osobowości, miłości, kreatywności, transcendencji
i absolutu. Utrzymują świat w równowadze i emitują energię. - powiedziała
nieśmiało Arien.
-
Nareszcie ktoś kto zna się na rzeczy!- nieznajoma radośnie klasnęła w dłonie.-
Żeby były bardzie stabilne zazwyczaj przywiązuje się jej do jakiś miejsc
rzadziej przedmiotów- powiedziała zwracając się do pozostałych
-
Na Avalon każda czakra odpowiada jednemu z siedmiu menhirów ustawionych na
planie kręgu co miało być dodatkowym zabezpieczeniem przed rozerwaniem ale na
niewiele to się zdało.- dodała kasztanowłosa
czując się trochę pewniej.
-
Między innymi dlatego tutaj jestem.
Kradzież klepsydry zdestabilizowała zasłonę i uwierzcie mi jest gorzej niż
można by przypuszczać. Kurcze nie wiem jak wam to dobrze wytłumaczyć.- Oparła
się ciężko zaciskając ręce na blacie stołu.-
Chodzi o to, że Silmearda jest pierwotnym światem, pierwszym jaki
powstał. Wszystko co się dzieje tutaj wpływa na inne a to dlatego- przerwała
przenosząc wzrok na Arien.- że
łącznikiem pomiędzy bytami są żywioły. Czakry są w pewnym sensie ich częścią
mającą tak jak powiedziałaś utrzymywać wszystko w stanie równowagi, każdy świat
ma swoje ale pieczęć jest tylko jedna i dlatego trzeba ją odtworzyć.- powiodła
wzrokiem po swoich towarzyszach- Czakra podstawy Silmeardy jest zespolona z
Xelarem, legendarnym mieczem Zethara.
Który znajduje się tutaj- postukała palcem jakieś miejsce na mapie.
- Dolina przeklętych- odczytał nazwę Hagen.
-
Niezbyt przyjazna nazwa- stwierdził Nate zaglądając Arien przez ramię tak, że
czuła na karku jego oddech.
-
Mnie zastanawia tylko jedno- oznajmiła dziewczyna a kiedy spotkała wzrok
nieznajomej dziewczyny mówiła dalej.- Nikt z nas nie wiedział o tym, że istnieje
coś takiego jak pierwotny świat, tym bardziej że w nim żyjemy. Nie wspominając,
że jesteś pierwszą osobą która wie gdzie
jest zaginiony od setek lat miecz powiązany jak się ukazuje z najsilniejszą
czakrą. Możesz mi to wytłumaczyć w jakiś wiarygodny sposób?- poprosiła z nutą
niedowierzania w głosie.
-
Zapomniałam się przedstawić- posłała jej zakłopotany uśmiech.- Nazywam się
Sottile. Skąd to wiem? Wszystko powiedział mi ojciec, który jest równie wiekowy
co twojej moce.- o ile do tej pory Arien czuła lekkie zakłopotanie usłyszanymi
informacjami tak teraz niemal mogła sobie wyobrazić malujący się na jej twarzy
ogromny znak zapytania.- Jestem córką Ghoba, pana Ziemi.
*
Gail
stwierdziła, że nasuwające jej się porównanie do tego jak wygląda wszechświat
jest w sumie dosyć zabawne zważywszy na miejsce w którym przyszło jej mieszkać.
W świetle ostatnich rewelacji Silmearda, jako pierwotny świat, przypominała jej pień drzewa a reszta:
Narnia, Ziemia, Alagaesia i wiele innych były jak wyrastające z niego gałęzie.
Gdy jakiś szkodnik czy choroba zainfekuje ten potężny acz delikatny organizm główny
konar choć słabszy ale przetrwa jednak nie wszystkie odgałęzienia mogą mieć tyle
szczęścia.
Gdy
Sottile wyjawiła im kolejną sensację Irvette podjęła decyzję, że wyruszą już
wieczorem, zwłaszcza iż Dolina przeklętych znajdowała się półtora dnia drogi od
puszczy Wschodnich Rubieży. Okazało się że brak jako takiej pieczęci powodował niecodzienne
zdarzenie. Każda czakra była przywiązana do jakiegoś obiektu a przez zaistniałe
anomalie mógł się on dowolnie przemieszczać pomiędzy światami by po bliżej
nieokreślonym czasie powrócić na swojej miejsce. W skład tej błyskawicznej
ekspedycji mieli wchodzić wszyscy obecni przy owej rozmowie. Poza nią. Nigdy
nie była jakoś specjalnie dobra w bezpośrednich starciach, choć na opanowanie
najprostszych zasad samoobrony poświęciła wiele godzin treningu. To zwyczajnie
nie była jej bajka ale była szczęśliwa, że może przydać się w inny sposób. Obracała
w palcach granatową bryłkę o nieregularnych kształtach, po czym mocno rzuciła nią
w ścianę przez co rozpadła się na pół a ze środka zaczął wydobywać się szary
dym.
-
Matko co tak cuchnie- przez opary przebił się Nate odganiając się od nieprzyjemnego
zapachu.- Tylko mi nie mów, że to jakiś dziwny efekt uboczny twojej choroby.- dodał zaczepnym tonem na co
Gail nie zareagowała tylko podniosła
roztrzaskaną skorupę
-
W zamierzeniu maiło wyjść coś na kształt dynamitu, który oprócz oczywistego
zniszczenia miał paraliżować wroga.-
oznajmiła pokazując mu resztki niedoszłej broni
-
Paraliżować?- spytał jakby pierwszy raz usłyszał to słowo.
-
Dokładnie. Człowiek padł by na ziemię nie mogąc nic na to poradzić i byłby
zupełnie nieszkodliwy przez dłuższą chwilę- wzruszyła ramionami niezadowolona
ze swojego wynalazku.
-
Zawsze możemy zasmrodzić ich na śmierć- Nathaniel starał podnieść się ja na
duchu.- Choć z drugiej strony przydałyby się jakieś maski przeciwgazowe żebyśmy
się nie potruli.- dodał po chwili.
-
Dobrze, że wszystkich dbasz- Gail uśmiechnęła się lekko.
-Bezpieczeństwo
przede wszystkim- oświadczył robiąc ręką gest jakby chciał objąć każdego
mieszkańca podniebnego miasta.
-
O czym rozmawiacie?- spytała Arien, która pojawiła się znikąd.
-
Ja… Gail pokazywała mi kilka swoich wynalazków- chłopak miał nadziej, że jego
głos zabrzmiał pewniej niż sam się czuł.
-
Mam coś dla każdego z was- Pani Złota rączka podjęła wątek po czym z szafki w
kredensie wyciągnęła coś zapakowanego w przybrudzone płótno i dumna z siebie
podała zawiniątko Arien. Gdy dziewczyna rozwinęła materiał zobaczyła kuszę,
która była nieco inna niż te z którymi spotkała się do tej pory.- Pozwoliłam
sobie ją trochę ulepszyć- Gail wskazała na coś przypominającego bębenek.- Tutaj
można zamocować zapas bełtów*. Wszystko się sprowadza do tego, żeby strzelać
szybciej. W momencie gdy oddasz strzał cięciwa automatycznie wróci na swoje
miejsce a na puste miejsce wsunie się kolejny pocisk.
-Sprytnie-
orzekł Nate z uznaniem.
-I
to jeszcze jak.- poparła go Arien uśmiechając się do Gail.
Rozmawiali
jeszcze przez chwilę gdy usłyszeli jak Irvette woła ich, żeby się pospieszyli.
Gail wyszła na zewnątrz żeby przekazać jej kilka informacji odnośnie broni
którą dla nich przygotowała. Arien przerzuciła sobie przez ramię torbę i miała
wyjść za przyjaciółką ale poczuła ciepły uścisk na dłoni. Popatrzyła w oczy
Nate i zaskoczona dostrzegła w nich strach.
-Tak?-
spytała.
-Obiecaj
mi jedno. Bez względu na wszystko, nieważne co się stanie, będziesz na siebie
uważać.- poprosił z niespotykaną u niego stanowczością.
* * * * * * * *
Czytasz?
Skomentuj!
Witam
was w Nowym Roku! Mam nadzieję, że doszliście do siebie po sylwestrze ;)
Co
do drugiego opowiadania to mam mały „kryzys”, doszła do tzw dziury czyli miejsca
gdzie nie bardzo wie się co ma dziać się dalej. Wszelkie pomysły mile widziane
a nuż widelec mnie jakoś natchną?
*nie
wiem czy dobrze odmieniłam bełt- „nabój” do kuszy przypominający strzałkę.
Dlaczego ja mam wrażenie, że ta cała Pani przywódczyni coś nie jest taka super jak się wydaje? Ale ostatnio mam dziwne sny więc wszedzie czuję jakiś podstęp.
OdpowiedzUsuńNathaniel - nie no, coś się wreszcie zaczyna dziać na linii kobiety - mężczyźni. A myślałam, ze się nie doczekam. Oczywiście póki co powoli ale coś jednak. I nie wiem czy się cieszyć czy smucić. Tak, znó czuję podstęp. Mogę chyba, prawda? Ale cóż, Arien ciut zazdrosna się pcozuła przez chwię, On się o nią boi. Czekamy na to co bęzie dalej. Jak czytałam po raz peirwszy to myślałam, ze rozdział kończy się w momencie, gdy nieznajoma się przedstawia. Czytam teraz i takie "wow, no jednak nie". Ja i moje ogarnięcie.
Ogólnie w dalszym ciagu podtrzymuje zdanie z książka. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz ale ostatnio zasypiałam tak szybko, że mózg nie dawał rady się wybudzić. Komentarz bez składu. Norma.
Co do drugiego bloga - Matt ciagle wykazuje się cudownie jako przyjaciel. Nie wiem czy akcja ma się toczyć szybko czy wolno ale może coś z nowym wspóllokatorem? Nie, nie łóżko i te sprawy tylko np Matt może tak sobie wpaść gdy oni np sobie rozmawiają. Dobra, beznadziejne.
Wracaj prędko, pozdrawiam :)
Ach, czy mi się wydaje, czy Nate'owi zaczyna zależeć na Arien? Wiesz, że ja tu czekam na jakiś wątek miłosny i to mnie najbardziej poruszyło w tym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńCo do tych wszystkich rewelacji, znowu mnie grubo zaskoczyłaś, bo to całkiem coś nowego. Arien zabłysnęła wiedzą, z czego jestem dumna. A ta broń Gail to ciekawy pomysł, choć maski przeciwgazowe rzeczywiście by się przydały!