- Wyjdzie z tego?-
spytał Carney.
- Robię co mogę-
oznajmiła zestresowana zaistniałą sytuacją Arien.
- Kiedy? Bo wiesz ona…-
ciągnął dalej chłopak.
- Nie wiem!- krzyknęła przerywając
mu i zerwała się z miejsca, tak szybko, że przewróciło się krzesło na którym
siedziała po czym z zaciętym wyrazem twarzy wyszła z pomieszczenia.
- Nie mam ci tego za
złe, zresztą to nie twoja wina- powiedziała słabym głosem Gail ale dziewczyny
już nie było.
Od trzech dni Arien
uwijała się jak w ukropie, żeby pomóc przyjaciółce. Po bardzo powierzchownych
oględzinach okazało się, że ciało dziewczyny pokrywają setki okrągłych śladów z
których gdy je się ścisnęło wyciekał płyn o zapachu przypominającym zgniłe owoce. Pierwszym i oczywistym dla wszystkim krokiem
było użycie magii żywiołów co sprawiło tylko, że gorączka gwałtownie
podskoczyła a skóra dodatkowo zaczęła się łuszczyć. Arien postawiła więc na
naturalne środki. Przygotowała kąpiel do której na początek dodała garstkę
mieszanki leczniczych ziół. Skóra przybrała nieco zdrowszy kolor a z
nabrzmiałych wrzodów zaczęła wydobywać się mętna ciecz. Obie zdecydowały
wrzucić więcej roślin przez co cały proces zaczął przebiegać szybciej wobec
czego kilkakrotnie trzeba było zmienić wodę aż w końcu nic jej nie zabarwiało.
Teraz, choć Gail czuła się lepiej wszystko znowu przybrało żółwie tępo.
- Ona naprawdę nie
zawiniła- powtórzyła ciszej zanurzając się głębiej w kąpieli.
Arien zdążyła poznać
każdy zakamarek kryjówki Arterian i ku jej utrapieniu nie było tu miejsca gdzie
znalazła by chwilę dla siebie bo wszędzie kręcili się ludzie więc stwierdziła,
że równie dobrze może usiąść tam gdzie jest ich najwięcej w nadziei, że
harmider zagłuszy natarczywe myśli. Rozsiadła się wygodnie i zaciągnęła się
świerzym leśnym powietrzem. Zalała ją fala wspomnień. Ostatni wspólnie spędzony
wieczór z przybranymi rodzicami. Sen z tajemniczą kobietą. Podróż statkiem i
pobyt na Avalon. Roziskrzone brązowe oczy pewnego chłopaka. Po kilku minutach
poczuła jak ktoś wdrapuje się jej na kolana i mocno wtula się w nią. Kiedy
otworzyła oczy zobaczyła jak w fałdach jej ubrania ukrywa się mała blondynka.
- Zgubiłaś się?-
spytała, niepewna czy widziała ją tutaj wcześniej na co dziewczynka podniosła
wzrok a Arien zaniemówiła. Drobną twarzyczkę pokrywała siateczka piegów a burzę
loków podtrzymywał warkoczyk wijący się dookoła głowy.
- Orube, ty mały
potworze gdzieś ty znowu zniknęła!- usłyszała rozbawiony głos, a po chwili stanął przed nimi wysoki
mężczyzna o ściętych tuż przy skórze czarnych włosach. Pomyślała, że gdyby
stała pewne by usiadła z wrażenia. Poza jedną rzeczą niewiele się zmienili.
Ostatni raz gdy ich widziała dziewczynka była umierająca a jej ojciec, wtedy
wykończony złymi emocjami teraz wydawał się szczęśliwy i wyglądał jakby ktoś
zdjął mu z ramion ogromny ciężar. Mała zeskoczyła z jej kolan i podbiegła do
jegomościa wtulając się w niego podobnie jak przed sekundą w Arien.
- Nie krzycz tatusiu
ale musiałam ją znaleźć- niepewnie zerkała to z rodzica na Arien i z powrotem.
- W sumie to i tak sam
miałem zamiar z nią porozmawiać- oznajmił z nutą entuzjazmu uśmiechając się
grzecznie.- A teraz zmykaj odwiedzić Gail- poprosił poklepując małą po plecach
na co ta spojrzała na ojca jakby chciała
się upewnić co do polecenia i posłusznie
ruszyła w kierunku z którego wcześniej przyszła Arien.
- Rozumiem, że wszystko
z nią dobrze- wskazała ruchem głowy na Orube.- Co się stało po tym jak…?
- Kiedy wszyscy
myśleli, że się utopiłaś? Strażnicy jakimś cudem dali naszej dwójce spokój o
ile spokojem można nazwać wyśmiewanie czy rzucanie mało przyjemnych przezwisk.
Tak czy inaczej nie to jest teraz najważniejsze.- Stwierdził wesoło.- Hej,
przecież żyjemy i mamy do wypełnienia misję.- ostatnie słowo podkreślił wojowniczą
potrząsając zaciśniętymi pięściami.
- Żyjemy, przynajmniej
na razie- Arien skwitowała nieco nerwowym śmiechem.
- Nie ma co martwić się
na zapas, grunt to pozytywne myślenie- stwierdził mężczyzna.
- Nareszcie Cię znaleźliśmy- jakby spod ziemi
wyrosła przed nimi Irvette, za którą z dziwną miną stał Nathaniel.- Hagen?
Możesz mi z łaski swojej wytłumaczyć co ty robisz?!- spytała dziwnie piskliwym z
rozdrażnienia głosem.
- Rozmawiam z moją
starą, dobrą znajomą- odpowiedział zuchwale na co Arien wystraszona wciągnęła
powietrze. Nie znała jej najlepiej ale z
opowieści ludzi których tutaj poznała zdążyła się dowiedzieć, że odnoszenie się
do samozwańczej liderki miejscowych w taki sposób może skończyć się nie
najlepiej.- Zresztą Ir, po co te nerwy?- dziewczyna osłupiała słysząc to zdrobnienie.
- To, że ona… Jeśli
kiedykolwiek…. Przecież prosiłam…- wydukała bez składu wyraźnie nie zadowolona
z zaistniałej sytuacji.- Zrób mi tę przyjemność i pójdź ze mną- bardziej
rozkazała niż poprosiła na co Hagen wzruszył tylko ramionami i poszedł za nią
pogwizdując pod nosem wesołą melodię.
- Co jak co ale facet
jest odważny. Albo szalony- dodał Nate gdy wspomniana para oddaliła się na
tyle, że nie mogli go usłyszeć.
- Co to miało być?-
spytała Arien gdy otrząsnęła się z pierwszego szoku.
- Masz rację, czepia w
sumie nie wiadomo o co i zaczynam odnosić wrażenie że najchętniej zamknęła by
cie w jakiejś klatce w ciemnym miejscu, gdzie nikt by cię nie znalazł.
- Nie o to mi chodziło.
Mógłbyś…
- Ależ oczywiście, gdy
już do tego dojdzie będę cię odwiedzał i dotrzymywał Ci towarzystwa.- przerwał
jej nie dając dokończyć pytania.
- Czasami doprowadzasz
mnie do szału- oznajmiła chowając twarz w dłoniach.- Z łaski swojej możesz mi
powiedzieć co to właściwie było?- spojrzała na niego pytającym wzrokiem
zauważając, że wyraz twarzy zmienił mu się na ten sam, który widziała u niego
zazwyczaj- lekko rozbawiony z domieszką czegoś, czego nie umiała nazwać.
- Chodzi ci o to czemu
zachowywał się tak a nie inaczej?- spytał na co dziewczyna pokiwała głową.-
Hagen jest młodszym bratem Irvette.
- No ty chyba żarty
sobie stroisz?!
- Poczucie humoru mam,
nie przeczę ale takiego czegoś to nawet ja bym nie wymyślił.
- Wygląda na to, że
rodzinie pozwala na nieco więcej. Pewnie tylko dlatego mu nie przyłożyła- dodała
nieco zjadliwie.
- Matko kochana, kim
jesteś i co zrobiłaś z miłą i przyjacielską Arien- spytał z udawaną paniką i teatralnie
złapał się za serce.
- Jest takie
powiedzenie, z kim przystajesz takim się stajesz.- oznajmiła uszczypliwie.
- Nie ufasz mi.-
stwierdzi brunet.
- A nie pomyślałeś, że
mam ku temu powód? Zaraz po tym jak zniknąłeś z mojego snu zaatakował mnie
jakiś potwór.- zrobiła ręką nieokreślony gest starając się pokazać rozmiary
monstra.
- To nie moja wina.- ku
zaskoczeniu dziewczyny wydawał się urażony.- Mogę wkradać się do snu i
porozumieć się ze śpiącą osobą ale nie jestem w stanie wpływać na to co się w
nim dzieje. Co mam zrobić, żebyś mi zaufała?
- Powiedz mi prawdę.
Coś przede mną ukrywacie i nie mów, że jest inaczej. To wszystko co stało się
Gail, nie chciałam żeby do tego doszło a z jakiś przyczyń wszyscy zaczęli we
mnie wątpić i obwiniać za to co się stało.
- Nie wiem czy to
powinienem..
- Proszę.- Arien czuła
jak załamuje się jej głos.
- Znasz przepowiednię-
dziewczyna potaknęła.- Ale czy znasz ją całą?
- Co masz na myśli?-
powoli zaczęła wątpić czy chce usłyszeć dalszą część.
- Zastanawiałaś się co
oznaczają słowa królowej? O tym, ze każdy jej czar, który spróbujesz
powstrzymać albo jeśli spróbujesz w ten sposób walczyć przeciwko niej to
wszystko może obrócić się przeciwko tobie?
- Tak ale dalej nie
rozumiem o co Ci chodzi.- serce biło jej coraz szybciej jakby chciało wyskoczyć
z piersi.
- Magia rządzi się
swoimi prawami a jedno z nich mówi o tym, że każdy kto posiada moc nie może
użyć jej przeciwko członkom swojej rodziny.- obserwował jak na twarzy
dziewczyny coraz wyraźniej maluje się strach.- Bree nie była jedyną siostrą
twojej biologicznej matki.
- Nie, proszę nie…-
gdyby nie stojąca obok ławka na którą opadał w tej chwili upadłą by na ziemię.
- Prosiłaś abym
powiedział Ci co wiem a prawda jest tak, że Królowa Nathira jest twoją ciotką.-
chciał ją jakoś pocieszyć, okazać wsparcie i już miał ją objąć ale nadbiegł
Carney
- Wszędzie was
szukałem- zziajany oparł się o pień drzewa- Musicie iść ze mną. Przybył tu ktoś
kto może nam wyjaśnić dwie rzeczy. Po pierwsze czemu królowa zdołała się tutaj
zmaterializować , skoro nie włada magią i po drugie…- przerwał na chwilę
budując napięcie.- Prawdopodobnie wie gdzie
znajdziemy miecz.
.-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.-
.-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.- .-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.-
Czytasz? Skomentuj!
Z małym opóźnieniem ale
jestem. Postaram się kolejny rozdział dodać w niedzielę ale niczego nie chcę
wam obiecywać bo zbliżają się święta więc z czasem może być krucho.
Do usłyszenia,
Artis.